poniedziałek, 30 listopada 2015

Miniaturka "Strzał"


Mam do was trochę żal bo nie komentujecie a chciałabym wiedzieć czy się podoba *Mruczy pod nosem przekleństwa i popija herbatę*
######################################################
Ciepła wiosenna noc.Brązowowłosa dziewczyna przemierzała właśnie jeden z parków.
Wracała z pracy,do domu.Wkroczyła w jedną z ciemniejszych uliczek.
-A dokąd to?-Usłyszała szyderczy męski głos.
Wystraszona odwróciła swoje orzechowe oczy w stronę głosu.
Dwa metry za nią stał mężczyzna.Dziewczyna zaczęła się cofać.
-Proszę...Nie rób mi krzywdy-Powiedziała patrząc na niego błagalnie.
******************************************************
-Szefie mamy kolejne morderstwo-Powiedział wysoki mężczyzna o orzechowych oczach i brązowych włosach.
-To już szóste-Powiedział mężczyzna o niebieskich oczach i jasnych blond włosach.
-Maks powinniśmy zastosować nadzwyczajne środki-Powiedział orzechowooki.
Niebieskooki uderzył pięścią w stół.
-Ona nie zajmie się tym!Jest na tyle arogancka że nie przyjmie tego rozkazu i jeszcze wytknie nam błędy-Warknął Maks.
-Człowieku przełam tę swoją cholerną dumę i przyznaj że bez niej sobie nie poradzisz!-Krzyknął zdenerwowany brązowowłosy.
Maks westchnął.
-Dobrze-Warknął i włączając na głośnik w telefonie zadzwonił do najlepszej pani detektyw tego stulecia.
Jej twarzy nikt jeszcze nie widział ze względu na to że dziewczyna nie ufała nikomu.
Nikt nie wiedział jak ma na imię,ile ma lat czy chociażby jak wygląda.
Kazała na siebie mówić "Wu".
-Oczekiwałam tego telefonu-Usłyszeli zniekształcony kobiecy głos w słuchawce.
-Zapewne-Mruknął obrażony Maks-Musisz nam pomóc złapać tego mordercę.
-Ja nic nie muszę-Powiedziała kobieta.
-Ludzie trzymajcie mnie bo ją rozwalę-Warknął Maks-Zak zajmij się nią bo zabiję.
Zak skinął głową.
-Nie poradzimy sobie bez Ciebie Wu...Maks tego nie przyzna ale potrzebna jest nam...jemu pomoc-Powiedział Zak.
Przez chwilę nikt się nie odzywał.
-Zbierzcie najbardziej zaufanych,najlepszych i najmocniejszych z waszych agentów.Musicie wybierać tak abyście mieli pewność że nikt się nie wyłamie-Powiedziała kobieta.
-Dlaczego?-Zdziwił się Zak.
-Zaufanie polega na znaniu osoby z którą się pracuje-Powiedziała-Za godzinę ty i twoja ekipa macie stawić się przed budynkiem agencji.Do zobaczenia-Połączenie zostało zerwane.
-Maks...słyszałeś?-Zak spojrzał na niebieskookiego-Wu chce nam się pokazać.Chce abyśmy ją zdemaskowali.
Maks spojrzał na niego i westchnął.
-Mamy mało czasu...kogo bierzemy?-Zapytał.
-Hmm...Daniela-Powiedział Zak.
-I to wszystko?-Zdziwił się Maks.
-Tylko on nadaje się do opisu Wu.

Po godzinie mężczyźni zeszli przed budynek i zobaczyli czarno-srebrnego chevroleta camaro.
Drzwi otwarły się a mężczyźni wsiedli.
Zak usiadł z przodu.
Drzwi zostały zamknięte a samochód ruszył z piskiem opon.
Drogę którą według przepisów powinni pokonać w pół godziny pokonali w dziesięć minut.
Znaleźli się przed dwu piętrowym domem.
Kobieta aż do czasu gdy usiedli w salonie miała na twarzy maskę.
-Od teraz mówcie mi White lub po imieniu...Patrycja-Powiedziała kobieta.
Jej duże niebieskie oczy prześwietlały mężczyzn.Ciemne-blond włosy sięgające do ramion opadały luźno.Grzywkę miała na prawą stronę.
Mężczyznom opadły szczęki gdy zobaczyli kobietę...nie,nie kobietę a dziewczynę.
Miała może około 19 lat.
Pierwszy odezwał się 25 letni Zak.
-Nazywam się Zak Omega-Powiedział i skłonił się-Tamten naburmuszony blondyn to Maks Level a obok niego stoi Daniel Black.
-Więcej was matka nie miała-Sarknęła dziewczyna i pokręciła głową-Ciekawa jestem który z was czuje się detektywem a który nim faktycznie jest.
Dziewczyna poszła do osobnego pokoju gdzie znajdował się komputer.
-Wszystkie zabite osoby miały około dwudziestu no może dwudziestu dwóch lat-Powiedziała.
-Zapewne wiesz kto ich zabił-Sarknął Maks.
-Mogę się pokusić o stwierdzenie że wiem kto i dlaczego to robi-Mruknęła ze smutną miną co niezmiernie zdziwiło Maksa.
-Powiesz nam?-Zapytał Daniel.
Dziewczyna rzuciła w jego stronę niewielkim zdjęciem.Był na nim czarnowłosy,szarooki chłopak.
-Wiecie kto to?-Zapytała a na ich zdziwione miny westchnęła-Powiedzmy że kiedyś zaszłam mu za skórę.To było dokładnie  pięć lat temu-Westchnęła-Ten chłopak nazywa się William Wood.Kiedyś pracował razem ze mną i z jego bratem nad sprawą jednego z gangów.Sprawa zakończyła się tak że podczas akcji zginął brat Wooda.Po jego śmierci zaczął obwiniać mnie za jego śmierć-Patrycja spojrzała w oczy Maksa a na jej twarz wpłynął smutny uśmiech-Powiedz Maks...Czy to moja wina że po postrzeleniu w pięciu miejscach nie mogłam ustać?-Zapytała a Daniel i Zak wciągnęli powietrze.
-Nie-Mruknął Maks.
-A widzisz-Powiedziała-On tak myślał.Powiedział że specjalnie się wtedy schyliłam a w jego brata trafiła kula-Dziewczyna wstała i podeszła do okna-Kula trafiła prosto w serce.
-Ale co z zabójstwami ma wspólnego Wood?-Zapytał Daniel.
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
-Chce mnie wybawić z kryjówki i zabić.Nie przestanie zabijać puki nie trafi na mnie.Chce zemsty za swojego brata-Westchnęła i spojrzała na mężczyzn-Jesteście mi tylko potrzebni aby go złapać.Resztę załatwię sama.
-Co chcesz zrobić?-Zapytał Maks.
-To oczywiste-Mruknęła i spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem-Dam się zabić abyście wy mogli go złapać.
-No chyba Cię pojebało!-Krzyknął Zak.
-Znajdziemy inny sposób!-Krzyknął Daniel.
White pokręciła przecząco głową.
-Za dziesięć minut tu będzie-Powiedziała patrząc na zegarek-Schowacie się za tamtą ścianą-Wskazała na wgłębienie w ścianie-Nie wyjdziecie przed moim rozkazem.
Mężczyźni spojrzeli po sobie.
-Czy to jasne!-Krzyknęła.
Wzdrygnęli się.
Patrycja usłyszała samochód.
-Chowajcie się-Syknęła na nich.
Wykonali jej rozkaz bez szemrania.

Po chwili w pokoju pojawił się Wood mierząc z broni w dziewczynę.
-Witaj-Mruknęła dziewczyna.
-Cześć-Odpowiedział.
Mierzyli się spojrzeniami.Dziewczyna podeszła do niego.
-Strzelaj-Mruknęła nacelowywując pistolet na jej brzuch-Strzel tu...dłużej będę zdychać.
Wood uśmiechnął się przerażająco.Wyjął nóż i przejechał nim po policzku dziewczyny zostawiając na nim krwawy ślad.
-Więc tak się lubisz bawić-Powiedziała.
-Będziesz cierpieć...-Powiedział patrząc jej w oczy.
-Dobrze wiesz że to nie była moja wi...-Głos dziewczyny ugrzązł w jej gardle gdy Will pchnął nóż w brzuch dziewczyny.
-Jesteś zabawna-Powiedział i zaśmiał się szaleńczo-Naprawdę myślisz że rozpaczałem po stracie tego durnia?
Patrycja spojrzała na niego z przerażeniem.
-Więc o co ci chodzi?-Dziewczyna upadła na kolana trzymając się za brzuch.
-O co mi chodzi?-Ważył słowa-Myślę że chodzi mi o to że odrzuciłaś moją miłość.
White spojrzała na niego jak na wariata.
-To co chciałeś zrobić to nie była miłość!To miał być gwałt!-Krzyknęła ledwo oddychając.
Mężczyzna zacmokał ze zniesmaczeniem.
-Skoro wtedy mi się nie udało zrobię to teraz-Powiedział i pchnął dziewczynę tak że leżała na plecach.
-Wolę zdechnąć-Syknęła i rozejrzała się wokoło.
~Pistolet!-Krzyknęły jej myśli.
Owy przedmiot leżał na wyciągnięcie ręki.
Sięgnęła po pistolet i wymierzyła nim w skroń Wooda.
-Koniec zabawy Will.Przegrałeś-Powiedziała wstając i celując do niego.
Wood spojrzał ze zdumieniem na dziewczynę.
-Żegnaj-Powiedziała i strzeliła go w serce po czym upadła.
Podbiegł do niej Maks.
-Ten to ma refleks do działania-Mruknęła.
-Dzwońcie po karetkę!-Krzyknął Maks.
Patrycja złapała go dłonią za policzek i przesunęła jego twarz w jej stronę.
-Spójrz na mnie-Szepnęła-Karetka nie zdąży-Uśmiechnęła się smutno.
-Nie-Szepnął-Muszą zdążyć!-Krzyknął i spojrzał na swoich kolegów-Zróbcie coś!
-Ona umiera-Powiedział cicho Daniel.
Maks spojrzał na dziewczynę w jego ramionach ze łzami w oczach.
-Kto by pomyślał?Martwisz się o mnie-Szepnęła po czym jej oczy zaszły mgłą.
Maks złożył jeszcze lekki pocałunek na ustach dziewczyny i sięgnął po pistolet.
Po chwili słychać było tylko strzał.Maks padł martwy obok kobiety którą kochał choć za diabła nie chciał się do tego przyznać.





sobota, 28 listopada 2015

Miniaturka "Ogień i Lód"


11 letnia dziewczynka o ciemnych-blond włosach do ramion z grzywką na prawą stronę rozmyślała właśnie patrząc na księżyc jak to będzie w Hogwarcie.
-Nadal się martwisz?-Zapytała jej matka.
Dziewczynka spojrzała swoimi dużymi niebieskimi oczami na kobietę.
-A jeśli mnie nie polubią?A jeśli nie opanuję swoich mocy i komuś się coś stanie?A jeśli kogoś skrzywdzę?A jeśli...-Jej monolog przerwało przyjście ojca dziewczyny.
-A jeśli nie położysz się spać to jutro gdy pójdziemy na Pokątną będziesz wyglądała jak duch.A przecież wiesz  że nasz ród od stuleci jest składa się jedynie z arystokracji.Nie pozwolę abyś zaprzepaściła tyle lat pracy i szacunku przez jeden wybryk.Należysz do dumnego i ważnego rodu Whitów-Warknął jej ojciec-Mam nadzieję że chociaż co do twoich mocy się nie zawiodę i będą takie jak moje i moich przodków-Wyszedł z pokoju wściekły.
W oczach dziewczynki pojawiły się łzy.
-Mamo?Czy tata mnie nie kocha bo nadal nie odkryłam w sobie mocy panowania nad ogniem?-Zapytała.
-Nie kochanie...nawet tak nie myśl...mamusia cię kocha...tatuś cię kocha.Musisz być silna,odważna i niezależna-Powiedziała i przytuliła lekko córkę.

Następnego dnia dziewczynka udała się razem z rodzicami na ulicę Pokątną.
Wszyscy nawet dziewczynka mieli wyuczone maski obojętności i znudzenia na twarzy.
Ojciec nauczył dziewczynkę zakładać tę maskę w dość brutalny sposób.Zawsze gdy robiła coś źle lub nie pomyśli ojca ten ją bił.

Weszli do Esów i Floresów.
Dziewczynka rozejrzała się po księgarni i zobaczyła rodzinę Malfoyów.
-Mamo,czy mogę iść poszukać sobie jakiejś książki?-Zapytała dziewczynka.
Nigdy nie lubiła Malfoyów,Lucjusz zawsze patrzył na nią jak na coś do zjedzenia.
-Tak kochanie-Powiedziała czule za co została obdażona zniesmaczonym spojrzeniem męża.
Weszła na górę księgarni i podeszła do regału z książkami o Eliksirach.
Wyjęła książkę która ją zainteresowała."Eliksiry Średniowiecza" wciągnęły ją tak bardzo że nie zauważyła że ktoś jej się bacznie przygląda.
-Dzień dobry Patrycjo-Dziewczynka słysząc męski głos upuściła książkę i pisnęła cicho.
-Pan Lucjusz?-Zdziwiła się i szybko podniosła książkę-Przepraszam pana.
Mężczyzna spojrzał na Patrycję i uśmiechnął się przerażająco.
-Nic się nie stało,moja droga-Powiedział a dziewczynka mimowolnie zaczęła się cofać gdy ruszył w jej stronę.
-P-panie M-malfoy c-co p-pan robi?-Pisnęła przerażona dziewczynka gdy mężczyzna zaczął odpinać guziki jej nieskazitelnie białej koszuli.
-P-proszę przestać-Szarpnęła się ze łzami w oczach.
-Lucjuszu...Czyżbyś nie miał co robić?Zdaje mi się czy twoja ŻONA czeka na ciebie razem z twoim SYNEM na Ciebie na dole?-Zimny głos rozbrzmiał za plecami Lucjusza.
Malfoy odwrócił się gwałtownie i spojrzał na około 30 letniego mężczyznę o czarnych włosach i  tego samego koloru oczach.
-Ach...Severus PRZYJACIELU-Powiedział Lucjusz i trącając barkiem Snapa odszedł.
Patrycja roztrzęsiona osunęła się po ścianie,dłonie położyła na podłodze.
~Weź się w garść!Co by pomyślał twój ojciec?!-Krzyknęło coś w jej myślach-Gorzej!Co by zrobił za tak haniebne zachowanie?!
Odetchnęła głęboko i zauważyła że mężczyzna przygląda się jej.
Wstała wzięła książkę i skłoniła się głęboko.
-Dziękuję panu-Powiedziała.
Spojrzała mężczyźnie w oczy i biorąc książkę zeszła na dół.

Cały dzień rozmyślała na temat tajemniczego Severusa.
-Kim jesteś?-Zapytała sama siebie siedząc na parapecie i obserwując ogród.
-Kto jest kim?-Zapytała jej matka.
Dziewczynka uśmiechnęła się blado.
-Nikt ważny-Powiedziała.
-Już jutro Hogwart-Stwierdziła jej matka-Mam nadzieję że poznasz tam przyjaciół.
Dziewczynka spojrzała na matkę smutno.
-Pamiętaj,dla mnie nie liczy się w jakim będziesz domu ani to jaką będziesz miała moc-Uśmiechnęła się ciepło-Spójrz.Ja nie mam żadnej mocy-Jej uśmiech się poszerzył-A mam ciebie...twojego ojca.
Patrycja spojrzała na twarz swojej matki.
-Masz tylko mnie-Stwierdziła dziewczynka a na zdumione spojrzenie matki dodała-On cię nie kocha.Tak jak nie kocha mnie.Zejdź na ziemię mamo jemu zależy tylko na tym abyśmy były mu podwładne-Powiedziała ze złością dziewczynka.
-Patrycja...
-Nie mamo!Taka jest prawda jego interesuje tylko jego arystokratyczny tyłek!Ale co!?Ja też muszę taka być!Dlaczego?!Żeby nie splugawić naszego czysto krwistego rodu!Muszę żyć tak aby być godna nazwiska White!-Krzyknęła i wybiegła z pokoju.

Chodziła po całym ogrodzie zastanawiając się dlaczego tak nakrzyczała na mamę.
~Jedyna osoba która się o ciebie troszczy.A ty jeszcze zadajesz jej cierpienie!-Jej myśli krzyczały.
Stanęła pod drzewem i zamknęła oczy.

"Czasami czuję jakby w moim sercu deszcz padał 
jakbym,całe życie biegł,biegł i nie stawał"


Patrycja wyjęła różdżkę i przywołała niedawno zakupioną książkę.
Szukała pewnego Eliksiru który spowodowałby że jej ojciec pokocha jej mamę.
-Mam-Szepnęła-Amortencja.
Dziewczyna przeczytała przepis i pobiegła do piwnicy gdzie miała swoje własne laboratorium.To tam przyrządzała Eliksiry.Zawsze lubiła to robić.
Trochę czasu zajęło jej zanim przygotowała Amortencję ale jak na 11 latkę która robi to pierwszy raz wyszło nieźle.
Szybko przelała Eliksir do probówki i wyszła z laboratorium.
Udała się do kuchni i zrobiła dwie herbaty.
~Teraz mama powinna być z ojcem w salonie-Pomyślała i dolała do jednej filiżanki kilka kropel Amortencji.
Westchnęła i poszła do salonu.
-Matko,Ojcze.Zrobiłam dla was herbatę-Powiedziała i uśmiechnęła się lekko podają herbatę ojcu.
Gdy wychodziła z salonu usłyszała wściekły syk ojca.
-Myślałaś że nie wyczuję Amortencji?-Patrycja z szybkim oddechem odwróciła się w stronę ojca.
-Czego?-Próbowała udawać że o niczym nie wie.
-Amortencji lub jak wolisz Eliksiru Miłosnego.Jesteś żałosna,myślałaś że nie wyczuję tego Eliksiru?-Zapytał a jego włosy zmieniły kolor na czerwono-pomarańczowy.
~Jest źle!-Pomyślała i w tej samej chwili ojciec podszedł i złapał ją za prawe przed ramię.
Dziewczyna krzyknęła z bólu bo z dłonie ojca robiły się coraz gorętsze.
-Tato puść mnie!-Krzyknęła.
-Evan!-Krzyknęła jej matka.
-Evelin wyjdź!-Ryknął a kobieta została wypchnięta jakąś niewidzialną siłą z pomieszczenia.
Jej ojciec rzucał nią o ściany jak szmacianą lalką.
Pod koniec dziewczyna nie mogła nawet wstać.
Była całkiem wyczerpana przez moce ojca i przez jego siłę.
Zamknęła oczy i odpłynęła.

Następnego dnia dziewczyna obudziła się obolała,jej prawe przedramię było zabandarzowane tak samo jak jaj brzuch i lewa noga.
Wstała cała obolała i jednym machnięciem różdżki spakowała wszystko co potrzebne do Hogwartu.
Ubrała się w czarne skórzane spodnie,czarną koszulę i czarne eleganckie buty.
Założyła srebrny zegarek na rękę i srebrny pierścionek z czarnym oczkiem na palec.
Włosy spięła w wysokiego kucyka z tylu głowy,grzywka opadała jej na oczy.
Kulejąc zeszła na dół.Spojrzała na zegar.
~Piąta rano-Pomyślała.
Jak najciszej wyszła z domu uprzednio pomniejszając kufer i chowając go do kieszeni.
Szła Londyńskimi uliczkami.Musiała jak najszybciej dotrzeć na King Cross.
Gdy dotarła na stację była szósta.
~Świetnie,jeszcze jakieś dwie godziny-Pomyślała i schowała twarz w dłonie.
Podwinęła rękawy koszuli pod łokcie tak że widać było wyraźnie bandarz na jej ręce.
Rozejrzała się po stacji,usiadła na ławce i zaczęła rozmyślać.
~Co zrobi jej ojciec gdy dowie się że ona uciekła?Czy zrobi coś mamie?A jeśli przyjdzie do Hogwartu?Bez niczyjej pomocy nie opanuję swoich mocy-Pomyślała.
Nawet nie zauważyła gdy wszyscy zaczęli się schodzić.
W tłumie ujrzała jasne kłaki Lucjusza rozmawiającego z...
-O słodki Merlinie-Szepnęła i zacisnęła palce na różdżce gdy jej ojciec spojrzał w jej stronę.
~Wiej!-Krzyknęły jej myśli.
Dziewczyna spojrzała na swoją matkę,na jej policzku ujrzała wyraźnie ślad po uderzeniu.
Zacisnęła zęby i ruszyła w stronę swojego ojca.
-Co jej zrobiłeś!?-Warknęła wskazując na matkę.
-Kto to przyszedł?Nasza mała uciekinierka.Prawda kochanie?-Evan White spojrzał na swoją żonę.
Evelin patrzyła na męża z wielką miłością w oczach.
-Tak mój kochany-Powiedziała słodko Eveline.
Patrycji opadła szczęka.
-Co?Jak?-Spojrzała na złośliwy uśmiech swojego ojca-Amortencja-Szepnęła.
Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na matkę po czym wbiegła do pociągu i zajęła pusty przedział.
Usiadła na podłodze i zaczęła płakać.
~Co ja zrobiłam!Merlinie miej moją matkę w swojej opiece!-Pomyślała.
Pociąg ruszył a dziewczyna wpatrzyła się w obraz za oknem.
White zaczęła się bawić swoją różdżką,a w głowie wymyślała najróżniejsze sposoby "unieszkodliwienia" swojego ojca.
-Przepraszamy-Jej uwagę zwrócili dwaj chłopcy jeden zielonooki z rozczochranymi czarnymi włosami i okrągłymi okularami na nosie a drugi rudy z piegami na nosie-Czy możemy się do ciebie dosiąść?-Zapytali uśmiechając się lekko.
~"Mam nadzieję że znajdziesz przyjaciół"-W głowie dziewczyny pojawiło się zdanie wypowiedziane przez jej matkę.
Spojrzała na chłopców i uśmiechnęła się lekko.
-Siadajcie-Powiedziała.
-Nazywam się Harry Potter-Powiedział zielonooki.
-A ja nazywam się Ron Weasley-Uśmiechnął się rudowłosy.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Nazywam się Patrycja White-Skinęła im głową.
Rudowłosemu opadła szczęka.
Patrycja zaśmiała się cicho.
-Z TYCH Whitów?-Zdziwił się.
-Tak-Skinęła głową.
-O co chodzi?-Zdziwił się Potter.
-To arystokratka Harry i to najwyższej klasy.Jej rodzina z pokolenia na pokolenie miała w swoim rodowodzie tylko czysto krwistych-Szepnął cicho Ron.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-Dajcie sobie spokój-Mruknęła i zaśmiała się.
Chłopcy jakby się rozluźnili.
W środku podróży dołączyła do nich Hermiona Granger.
Przez całą podróż rozmawiali i śmiali się bez przerwy.
Wyszli z pociągu śmiejąc się.

Stali teraz na schodach i czekali aż profesor McGonagall wpuści ich do Wielkiej Sali.
-To prawda...Co mówili w pociągu Patrycja White zaszczyciła nas swoją obecnością-Odezwał się chłopak o stalowoszarych oczach i włosach koloru platyny.
Rozeszły się szepty.Patrycja spojrzała na chłopaka pogardliwie.
-Jestem Dracon Malfoy-Na co Ron się zaśmiał cicho.
-Śmieszy cię moje imię?Ty nie musisz się przedstawiać.Tępy wyraz twarzy,szata po starszym bracie.To na pewno Weasley-Powiedział zimno Draco.
-Możesz go łaskawie nie obrażać?-Warknęła Patrycja.
-Zadajesz się z hołotą jak Weasley czy ta Granger,o Potterze już nie wspominając!Niech tylko twój ojciec się o tym dowie!-Krzyknął wściekle Malfoy na co dziewczyna zaśmiała się głośno.
-Szerokiej drogi-Zaśmiała się-A mów sobie co chcesz!-Draco spojrzał na nią zdziwiony-Ja nie mam ojca Malfoy!-Powiedziała i odwróciła się w stronę Harrego,Rona i Hermiony.


Po kilku chwilach stali już przed Tiarą Przydziału.
-Hermiona Granger-Powiedziała McGonagall.
-Gryffindor!-Krzyknęła Tiara.
-Ron Weasley.
-Gryffindor!
-Harry Potter.
-Gryffindor.
Patrycja spojrzała na stół nauczycielski i ze zdziwieniem zaobserwowała tam postać o czarnych oczach i włosach.
~Czy to on?-Zapytała sama siebie w myślach.
-Patrycja White-Powiedziała McGonagall.
Patrycja usiadła na stołku i zamknęła oczy.
W jej głowie rozbrzmiał głos Tiary.
~Jesteś doprawdy niesamowita.Ta moc!Te umiejętności!Ta inteligencja!Ten talent!Jesteś naprawdę wyjątkowa!-Przez chwilę trwała głucha cisza po czym Tiara krzyknęła.
-Slytherin!-Spojrzała na Harrego,Rona i Mionę.
Patrzyli na nią z lekkimi uśmiechami.Patrycja uśmiechnęła się i ruszyła w stronę stołu Slytherinu.
Usiadła na końcu stołu.Zjadła tylko jedną kanapkę i spojrzała na stół nauczycielski.
Dowiedziała się że czarnowłosy nazywa się Severus Snape i będzie ją uczył Eliksirów.
~Mój ulubiony przedmiot-Pomyślała.
Dzisiejszej nocy zasnęła spokojnie.
Następnego dnia pierwsze miała Eliksiry.
Po lekcji podeszła do nauczyciela gdy wszyscy wyszli z sali.
-Profesorze mam pytanie-Powiedziała a nauczyciel spojrzał na nią-Jak można odwrócić działanie Amortencji?-Zapytała.
-Po co ci to wiedzieć?-Zapytał.
Dziewczyna pod wpływem chwili opowiedziała mu całą historię od księgarni aż do teraz.
Snape spojrzał na nią z uznaniem.
-Uważałaś ten Eliksir sama?-Skinęła głową-Może to zabrzmi dziwnie ale gratuluję lecz niestety Eliksir musi sam przestać działać.




Po kilku latach dziewczyna ani razu nie wróciła do domu,nawet uprosiła dyrektora o pozwolenie na zostanie w Hogwarcie na wakacje.
W tym momencie był początek siódmego roku.Patrycja dalej nie odkryła swojej mocy.
Miała wielki talent do Eliksirów i nadal przyjaźniła się z Mioną,Harrym i Ronem.
Patrycja dostała się nawet do drużyny Quidditcha jako szukająca.
Przez tyle lat jednak nie mogła się wyzbyć zasad których nauczył ją ojciec.
Nadal w wielu momentach była sztywna aż nad to.Zawsze była ostrożna.
Trwał teraz jeden z ważniejszych meczy Slytherin kontra Ravenclaw.
Patrycja siedziała na swojej miotle.Zbierała na nią długo.Był to Nimbus 2000.
White wypatrywała znicza.
-Mam-Szepnęła i szybko ruszyła w stronę złotej piłeczki.
Złapała znicz szybciej niż ktokolwiek zdążył powiedzieć "Quidditch".
Wzleciała do góry i podniosła piłeczkę.Puściła się dłońmi miotły i uniosła ręce w górę.
-Patrycja White złapała znicz!Slytherin wygrywa!-Krzyknął komentator.
Dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała na trójkę swoich przyjaciół.
-White uważaj!-Krzyknął Theodor Nott.
Dziewczyna nie zdążyła zrozumieć o co chodzi gdy tłuczek uderzył w nią z taką siłą że spadła z miotły.
Gdyby nie szybka reakcja Dumbledora byłoby po niej.
Upadła na ziemię,otworzyła oczy i uratował ją tylko refleks ścigającej gdyż tłuczek jak zaczarowany zaczął próbować ją uderzyć.
-Bombarda!-Harry rozwalił tłuczek prostym zaklęciem i podbiegł razem z Herm i Ronem do dziewczyny którą otoczyła drużyna.
-Nic ci nie jest?-Zapytał Malfoy z którym jej kontakty się polepszyły.
Dziewczyna westchnęła.
-Chyba nie-Mruknęła i rozejrzała się po drużynie-Gdzie moja miotła?
Chłopcy z drużyny wymienili dziwne spojrzenia.
-Gdzie.Ona.Jest!-Krzyknęła wstając.
Kochała tę miotłę.Miała ją odkąd w drugiej klasie przyjęli ją do drużyny.
Z tłumu wyszedł Blaise Zabini trzymając na rękach jej rozwaloną miotłę.
Dziewczyna spojrzała w szoku na to lecz po chwili na jej twarzy pojawiła się maska obojętności.
-Trudno-Powiedziała przez zaciśnięte zęby i zeszła z boiska.
Gdy znalazła się za stadionem zaczęła biec.
Dobiegła na skraj Zakazanego Lasu.
Oparła się o drzewo i uderzyła w nie z całej siły.
-Cholera jasna-Warknęła czując ciepłą ciecz na dłoni.
Spojrzała w niebo i westchnęła.
Próbowała się uspokoić ale przed oczami ciągle miała widok swojej rozwalonej miotły.
Zacisnęła dłonie w pięści.
Postanowiła że się przejdzie.Weszła do Zakazanego Lasu.Szła przez jakieś dziesięć minut aż nie dotarła na małą polankę.Rozejrzała się i zobaczyła piękny wodospad i małe jeziorko.
Dziewczyna zapatrzyła się na ten widok.Uspokoiła się trochę i zaczęła zmieniać temat przemyśleń.
-Ciekawe jaką będę miała moc...Chociaż jeśli już się odblokuje to mogę nad nią nie zapanować-Mówiła do siebie patrząc na wodę-Ciekawe nad jakim żywiołem zapanuję.
Zmieniła swoje ubranie na czarne spodenki do kolan i czarną krótką bluzkę.
Oparła dłonie za sobą odchylają się trochę.
-Ech...Mogłabym tu zostać-Mruknęła.
Spojrzała na wodę i postanowiła sprawdzić jej głębokość.
Westchnęła i trzymając różdżkę nad wodą szepnęła jakieś zaklęcie.
Woda stała się jak szkło.Przeźroczysta.
Dziewczyna spojrzała w dół lecz nie zauważyła w wodzie dna.
-Sprytne-Szepnęła-Piękne widoki,woda tak idealna że aż chciałoby się popływać i teoretycznie wszedłbyś do niej ale już nie wyszedł-Uśmiechnęła się ironicznie-Na dnie pewnie jest więcej ciekawostek-Spojrzała jeszcze raz na wodę i pokręciła głową.
Wzięła jakiś kamień do ręki i wrzuciła go do wody.O dziwo w wodzie pojawiły się zielone jak Avada błyski.
-Łał-Szepnęła z uśmiechem-Dotkniesz wody i trafia cię Avada.
Pokręciła głową i zaśmiała się cicho.
~Zachowujesz się jak psychopatka-Pomyślała i skierowała się w stronę Hogwartu.

Stanęła przed bramą w westchnęła przypominając sobie jak długo zbierała na tę miotłę.
-Na tej szkolnej nie złapię znicza-Powiedziała i zaciśniętymi zębami ruszyła w stronę szkoły.
Spojrzała na zegarek i stwierdziła że trzeba byłoby iść na kolację.
~No wypada-Szepnął jakiś złośliwy głosik w jej głowie.
Otworzyła drzwi WS i usiadła na końcu stołu Slytherinu.
Zjadła kanapkę i wyszła.
Gdy dotarła do Pokoju Wspólnego Slytherinu usiadła w najciemniejszym kącie i rozpoczęła rozmyślać.
~Jak ja teraz będę grać w meczu przeciwko Puchonom?-Pomyślała.
Wszyscy wiedzieli że bez niej Slytherin nie ma szans.Była najlepszą zawodniczką w Hogwarcie i jedynie Harry dorównywał jej umiejętnościami.
-Idę poćwiczyć-Mruknęła i zmieniła swój strój na strój do ćwiczenia.Włosy związała z tyłu w wysoki kucyk a na rękę założyła sportowy zegarek,na palec założyła rodowy pierścień,srebrny z czarnym oczkiem.Założyła jeszcze czarną trochę za dużą bluzę na siebie i wyszła z PW.
Dziewczyna aby dojść do tej formy ciężko i dużo trenowała.Nieraz trenowała poza granice wytrzymałości gdzie na następny dzień wstanie z łóżka sprawiało jej wielkie trudnośći.
Patrycja przemknęła szybko na boisko do Quidditha.
Zdjęła bluzę i położyła na ziemię.
Na początek zrobiła dwadzieścia pompek i tyle samo brzuszków.
Gdy skończyła ustawiła zegarek na dwie godziny i zaczęła biec średnim tempem wokół boiska.Po półtorej godziny czuła że nie może już biec lecz zmusiła się i przebiegła jeszcze pół godziny.
Usiadła na swojej bluzie i spróbowała unormować oddech.Zaczęcie oddychać normalnie zajęło jej dziesięć minut.
-Cholera-Mruknęła.
Nogi bolały ją niemiłosiernie.
Wzięła głęboki oddech i poszła zobaczyć do składziku czy jakaś z mioteł chociaż podejdzie pod jej Nimbusa.
Wyciągnęła najlepszą z mioteł.Choć uważała że to nawet koło miotły nie stało.
-No cóż-Westchnęła.
Położyła miotłę przed sobą i wyciągnęła różdżkę.
-Może zaklęciem ją ulepszę-Zaśmiała się cicho acz histerycznie pod nosem.
Wypróbowała wiele zaklęć a i tak miotła latała tylko o kilka sekund szybciej.
-Nie ja kurwa nie wierzę-Schowała twarz w dłonie-Nie wierzę.
Stanęła na miotle i wzniosła się dziesięć metrów nad ziemię.
Nie chciała siedzieć.Stanęła na miotle możliwie najstabilniej i zrobiła piruet w powietrzu.
Zrobiła jeszcze kilka sztuczek aż zdenerwowana postanowiła zrobić swoją popisową.
Zamknęła oczy,schowała ręce w kieszeniach i zaczęła spadać razem z miotłą w tył.
Gdy była pół metra nad ziemią zrobiła skomplikowany manewr i wylądowała na ziemi.
Jej zejściu towarzyszyły oklaski.Spojrzała zaskoczona na trybuny i zobaczyła tam większą część kadry nauczycielskiej.A mianowicie Dumbledora,McGonagall,Snapa,Syriusza Blacka a razem z nimi Harrego,Hermionę,Rona,Draco,Blaisa Zabiniego i Theodora Notta.
-Cholera-Westchnęła.
Nadal z rękami w kieszeniach podleciała w ich stronę.
Skinęła nauczycielom i znów westchnęła.
-Znów dostanę punkty minusowe za opuszczenie szkoły po zmroku?-Zapytała.
-Powinnaś-Powiedzieli wszyscy razem.
-Powinnam?-Uniosła lewą brew ku górze.
-Ale nie dostaniesz ponieważ zrobiłaś dla nas niezwykły pokaz-Powiedział z dobrotliwym uśmiechem dyrektor.
Patrycja uśmiechnęła się ironicznie i zamknęła oczy.
Znów spadała tym razem jednak gdy była pół metra nad ziemią odbiła się od miotły i zrobiła fikołka w tył.
Otworzyła oczy dopiero na ziemi.
Wszyscy już tam stali.Pierwsza odezwała się Hermiona.
-To było skrajnie niebezpieczne!-Krzyknęła.
-A gdybyś nie zdążyła!?-Krzyknął Ron.
-Co by się stało gdyby miotła spadła pierwsza!?-Krzyknął Harry.
-I ty Brutusie?-Zapytała Patrycja ze wściekłością.
~Nie będą mnie uczyć jak mam żyć!-Pomyślała.
-A gdyby coś ci się stało!?-Krzyknął Malfoy.
-Co by się stało jakbyś się zabiła?!-Krzyknął Nott.
Patrycja odwróciła się z zaciśniętymi zębami.
-Przestań-Mruknęła i odeszła kilka kroków.
-Czy ty w ogóle myślisz?!-Krzyknął Zabini.
-Przestań!-Dziewczyna zacisnęła oczy i odwróciła się.Jej ręka wykonała jakiś dziwny ruch.
Patrycja otworzyła oczy a przed nią stała ściana lodu.Spojrzała na swoje ręce.
-Lód...panuje nad lodem-Powiedziała.
Spojrzała w stronę nauczycieli i przyjaciół.
Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem.
Patrycja wybiegła z boiska i stanęła nad jeziorem.
Postawiła stopę na wodzie a ta zmieniła się od razu w lód.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie dłonie,wysypały się z nich płatki śniegu.
Zrobiła w dłoniach kulkę i rzuciła w górę.Po chwili z nieba zaczął padać śnieg ale tylko przez kilka chwil.
Dziewczyna bawiła się swoją mocą jeszcze długi czas.
Stała teraz na jeziorze (Oczywiście zamarzniętym) i zachwycała się że nad jej dłonią unosił się wielki płatek śniegu.
-Piękny-Mruknęła.
Niespodziewanie po chwili wpadła do wody.
Siedziała teraz cała mokra w wodzi.
Spojrzała na błonia i ujrzała opartego szarmancko o drzewo mężczyznę.
-Profesor Black?-Zdziwiła się.
Mężczyzna podszedł do brzegu i pstryknął palcami a przed oczami dziewczyny pojawił się mały płomyk.
-Łał-Szepnęła i wyszła z wody.
Stanęła koło mężczyzny.
-No tak,zapomniałam że pana rodzina też od lat jest czysto krwista-Mruknęła z przekąsem.
Black wyszczerzył zęby w uśmiechu patrząc na nią.
(W moim opowiadaniu Syriusz ma 20 lat)
Dziewczyna zadygotała z zimna.
-Cholera-Mruknęła-Muszę się przyzwyczaić do tego zimna.(Chciałam napisać "do tej piździarni" xDprzyp.aut)
Mężczyzna spojrzał na nią zagadkowo i machnął ręką a dziewczyna była sucha.
-Za bardzo ryzykujesz-Mruknął mając na myśli jej lot na miotle.
-Nie mam nic do stracenia-Powiedziała patrząc mu w oczy.
-A gdybym powiedział że mogłabyś już nigdy nie zobaczyć przyjaciół?-Zapytał ze smutnym uśmiechem.
-I tak byśmy się kiedyś spotkali...przeżyłabym te kilka lat rozłąki-Powiedziała.
-Kłamiesz-Stwierdził.
Dziewczyna zacisnęła zęby a jej włosy zmieniły kolor na biały.
-Jeśli mnie pan nie zna niech pan nie ocenia-Warknęła.
-Więc co by cię zatrzymało tu?-Zapytał.
-Nic-Powiedziała i odwróciła się z zamiarem odejścia.
-Nawet miłość?-Dziewczyna przystanęła,odwróciła się w stronę nauczyciela,stał tylko kilka centymetrów od niej.
Patrzyli sobie w oczy.Nagle w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
-Ja nie potrafię kochać-Szepnęła i odeszła w stronę szkoły.


Następnego dnia na śniadaniu dziewczyna patrzyła smętnie na stół.
Nagle w jej stronę podleciała mała sówka z wielką paczką i listem.
Dziewczyna spojrzała na paczkę i otworzyła ją.
Musiała przetrzeć oczy bo nie wierzyła w to co widzi.
-To Błyskawica-Szepnęła z uśmiechem.
Patrycja dostała najlepszą miotłę na świecie!Była szybka,sprawna,można było wykonywać różne sztuczki i manewry na niej.
Cała Wielka Sala patrzyła z podziwem to na dziewczynę to na miotłę.
Dziewczyna otworzyła list.Było w nich tylko kilka słów.
Mam nadzieję że się spodobała
Lucjusz Malfoy.

Dziewczyna zacisnęła zęby i zmrużyła oczy 
-Niech mnie i sam Merlin prosi a i tak na to nie wsiądę-Powiedziała i wściekła zostawiając miotłę wyszła z WS.
Po kilku chwilach dogonił ją profesor Black.
-Dlaczego ją zostawiłaś?-Zapytał.
Patrycja spojrzała tylko na niego i powiedziała.
-Niech się pan zapyta profesora Snapa dlaczego nie lubię Lucjusza Malfoya.Bo to od niego dostałam miotłę-Powiedziała i skierowała się do Pokoju Wspólnego.
Ostatnie tego dnia miała dwie lekcje OPCM.
Weszła do sali i usiadła w ostatniej ławce.O dziwo nikogo w sali nie było.
Zdziwiła się lecz nic nie robiła.
Po dziesięciu minutach była już zdenerwowana.
-Już dawno lekcje powinny się zacząć-Warknęła i zaczęła bawić się różdżką-Może Snape zabił Blacka-Zachichotała złośliwie.
Wstała z zamiarem wyjścia lecz drzwi były zamknięte.Próbowała je otworzyć różnymi sposobami lecz nic się nie stało.
Lekko wystraszona przeszła na środek sali i zaczęła bawić się swoimi mocami.
Wyczarowała swoimi mocami lodowisko na ziemi.
Bawiła się chwilę aż koło niej nie przemknęła kula ognia.
Myśląc że to jej profesor odwróciła głowę w stronę z której poleciała kula.
Ten kogo zobaczyła w żadnym razie go nie przypominał.
-Kurwa-Zaklęła.
-Wolę Lucjusz-Powiedział mężczyzna-Nie przyjęłaś mojego prezentu-Zacmokał ze zniesmaczenia.
-Co zrobiłeś z profesorem Blackiem!?Z całą szkołą?!Przecież ktoś powinien tu przyjść!-Krzyknęła.
Bała się Malfoya od zawsze.Nie bała się samego Merlina czy Voldemorta lecz Lucjusz przyprawiał ją o prawdziwy strach.
-Wyobraź sobie że przeniosłem klasę OPCM do innej sali-Powiedział z przerażającym uśmiechem.
-Jak zrobiłeś ten ogień!?
-Różdżką-Zaśmiał się.
-Wypuść mnie z tąd!-Krzyknęła gdy zaczął się zbliżać w jej stronę.
Podstawił dziewczynę pod ścianę tak że nie mogła się wydostać i przywiązał jej ręce zaklęciem ponad jej głową.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi-Mruknął i zaczął odpinać jej koszulę.
Całował każdy kawałek jej odkrytej skóry.
-Przestań-Warknęła.
Mężczyzna zaśmiał się tylko i pocałował ją.
Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
Stalowooki ściągnął a właściwie zdarł z niej koszulę.
-Lucjuszu...proszę przestań-Szepnęła gdy znów ją pocałował.
-Zobaczysz będzie ci dobrze-Powiedział zmysłowym tonem i zcałował jej łzy.
Dziewczyna zamknęła oczy.Już nie prosiła.Wiedziała że nie ma sensu.
Gdy Lucjusz zaczął dobierać się do jej spodni z ust dziewczyny wydobył się szloch.
Chciała tylko umrzeć.Wolałaby Crucio niż TO.Od zawsze chciała aby jej pierwszy raz był z osobą którą pokocha.Chciała aby był magiczny!Nie chciała gwałtu!
Dziewczyna zacisnęła zęby i spojrzała w oczy Malfoya.
Z jej dłoni zaczęła wydobywać się jakby mgła ale ze śniegiem,jej włosy zmieniły kolor na biały a sama dziewczyna oderwała ręce od ściany.
Lucjusz cofnął się wystraszony.Patrycja posłała Malfoya na ścianę po czym wywołała śnieżycę w sali.Cała sala była zamarznięta.Dziewczyna zamroczona taką ilością mocy zemdlała.Lucjusz uciekł zmieniając się w chmurę czarnego dymu.
Patrycja obudziła się w sali w której zemdlała.
O dziwo nad nią stało trzech mężczyzn w tym Malfoy.
-Chciałem być miły ale widocznie z tobą nie da się inaczej-Warknął Lucjusz.
Dwóch mężczyzn przytrzymało dziewczynę a Malfoy ją zgwałcił.Potem zrobili to pozostali dwaj.
Zostawili dziewczyną samą sobie w zamkniętej sali i uciekli.
Dziewczyna ubrała się szybko i wybiegła z klasy.
Pobiegła do profesora Blacka.
-Jak to się stało że klasa OPCM została przeniesiona!?-Krzyknęła ze łzami w oczach.
Mężczyzna patrzył na nią zdumiony.Wyglądała jak śmierć.Jej włosy miały kolor biały a ubrania były poszarpane.
-Co się...
-Nieważne!-Krzyknęła i wybiegła.
Skierowała swoje kroki na błonia.
Weszła na taflę wody która od razu zmieniła się w lód.
Przeszła do połowy jeziora i upadła na kolana.
Rozpłakała się jak dziecko.
-Nie chcę już żyć-Powiedziała,wzięła różdżkę i przecięła sobie nadgarstek.
Po chwili zemdlała...



Syriusz Black wybiegł za dziewczyną po kilku chwilach.
Nie wiedział o co chodzi!Był u Severusa i zrozumiał o co chodzi z Malfoyem a później okazało się że sala OPCM została przeniesiona.Zdziwił się że nie ma dziewczyny na którą kochał patrzeć...BA!Żeby tylko patrzeć!On ją całą kochał!Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia gdy przyszedł do szkoły jako nauczyciel na szósty rok jej nauki.
Pobiegł na błonia a tam zobaczył jak dziewczyna upada na zamarzniętą taflę jeziora.
Podbiegł tam jak najszybciej i wziął ją na ręce.
Położył dziewczynę na trawie i wysłał patronusa do Poppy.
Próbował uleczyć jej ranę ale tu potrzebny był eliksir.
Poppy pojawiła się po chwili.



Obudziła się w sali o białych ścianach.
-Jednak żyję-Szepnęła a z jej oczu pociekły łzy.
-Co się wtedy stało?-Zapytał Black widząc że jego ukochana się obudziła.
Dziewczyna spojrzała na niego z rozpaczą i opowiedziała o wszystkim co się stało.
Gdy skończyła opowiadać Syriusz przytulił White.
Nie mógł się pogodzić z tym że nie zaczął jej wtedy szukać.
-Zabiję Malfoya-Powiedział przytulając mocniej dziewczynę.
-Dlaczego?-Zapytała patrząc mu w oczy.
-Dlatego że chcę cię chronić,chcę aby z twoich oczu nie płynęły już łzy,chcę twojego szczęścia-Powiedział odgarniając kosmyk jej włosów za ucho-Chcę patrzeć w twoje roześmiane oczy chcę abyś pokazała mi siebie,chcę patrzeć jak wykonujesz sztuczki na miotle,chcę razem z tobą bawić się mocami...-Ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Profesorze...-Szepnęła.
-Kocham Cię-Powiedział i pocałował ją.
Nie oczekiwał tego a jednak ona oddała pocałunek.
Myślał że zwariuje.Jego ukochana oddała pocałunek!
-Wiesz w co się pakujesz?-Zapytał gdy się od siebie odsunęli.
-Wiem-Powiedziała i usiadła mu na kolanach a ona przyciągnął ją do siebie zaborczo.





Dziewczyna właśnie pakowała się w swoim dormitorium.
-Gdzie ja pójdę?-Szepnęła do siebie.
Zmniejszyła swój kufer i ruszyła na pociąg.
Od samego rana nie widziała też Syriusza co ją jeszcze bardziej zasmuciło.
~Czyżby wszystkie jego zapewnienia że mnie kocha to tylko puste słowa?-Pomyślała.
Zakochała się w Syriuszu i teraz siedząc w pociągu nie mogła,po prostu nie mogła zrozumieć dlaczego chociaż się z nią nie pożegnał!

Gdy pociąg zatrzymał się ona wyszła z pociągu i usiadła na ławce.
Schowała twarz w dłonie i zaczęła rozmyślać.
-No więc wracasz do domu-Dziewczyna poderwała się z ławki gdy usłyszała głos ojca.
-Prędzej zdechnę-Wysyczała.
-Nie masz gdzie mieszkać-Powiedział z triumfującym uśmiechem.
Dziewczyna spojrzała na swojego ojca ze strachem.
Nagle ktoś objął ją w ręką w tali  i przyciągnął do siebie zaborczo.
-Założymy się White?-Warknął Syriusz i pocałował dziewczynę.
-Black-Syknął ojciec dziewczyny-Czyżbyś potrzebował dziwki?-Zapytał.
Syriusz puścił Patrycję i z całej siły uderzył jej ojca.
-Nie obrażaj jej-Wysyczał i chwytając Patrycję za rękę odwrócił się.
-Więc jednak mnie kochasz?-Zapytała patrząc na niego swoimi dużymi oczami.
-A wątpiłaś w to?-Zapytał i pocałował ją.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Ja ciebie też Kocham-Powiedziała.
-Od dziś mieszkasz ze mną-Powiedział i biorąc dziewczynę na ręce aportował się do swojego domu.

Po roku Patrycja White stała się panią Black.

Młody Syriusz Black



czwartek, 26 listopada 2015

Miniaturka "Joker i Ja"


Niebieskooka dziewczyna o ciemno-blond włosach,przemierzała właśnie jeden z parków w Gotham City.Dziewczyna ta miała 19 lat.Była ubrana w jasne jeansy,białą koszulkę z napisem "I Love Night" i białe trampki.
Niebieskooka wracała właśnie z pracy było już grubo po 22.
Dwa miesiące temu jej rodzice zginęli w wypadku dlatego teraz była sama.
Szła więc teraz w stronę swojego domu.
-Że też akurat dziś musiał zepsuć się mój motor-Mruknęła.
Usiadła na jednej z ławek i westchnęła.
Była zmęczona,chorobliwie zmęczona.Pracowała codziennie od 8 do 22.
Miała tego dość.Ale nigdzie nie ma pracy odkąd Joker zniszczył jedną z największych fabryk.
Rozejrzała się po okolicy i przypomniał jej się jeden skrót do jej domu.
~Tyle że ten skrót to najciemniejsze miejsce w Gotham-Pomyślała.
Westchnęła raz jeszcze i ruszyła w stronę skrótu.
-Najwyżej mnie ktoś zabije-Mruknęła po przejściu połowy ciemnej trasy.
Usłyszała cichy śmiech i rozejrzała się gwałtownie.
Wbrew temu co powiedziała bała się umrzeć,była przecież jeszcze za młoda!
Pokręciła głową i ruszyła dalej.
Po chwili ktoś przyłożył jej dłoń do ust i wbił igłę w szyję.
Zapadła ciemność...


Dziewczyna obudziła się w jakimś szarym pokoju.Wyjrzała przez okno i obliczyła że jest na 2 piętrze.
Westchnęła i rozejrzała się po pokoju.
Łóżko na którym spała wyglądało jak szpitalne,w pomieszczeniu był też fotel.
-Dziwne-Mruknęła wystraszona.
Po godzinie do pokoju wszedł mężczyzna w fioletowo-zielonym garniturze i makijażu na twarzy.
-Witaj-Powiedział mężczyzna.
Dziewczyna skinęła tylko głową.
-Jak się czujesz?-Mruknął siadając na fotelu.
-Zważając na to że porwał mnie jeden z najlepszych złoczyńców w Gotham...To czuję się zaszczycona-Sarknęła.
Mężczyzna uśmiechnął się przerażająco.
Podszedł do dziewczyny i wyciągnął nóż.

-Miałabyś piękne usta gdyby nie smutek na nich...Chcesz mieć takie blizny jak ja?-Zapytał przykładając koniec noża do kącika ust dziewczyny.
Niebieskie duże oczy spojrzały błagalnie na mężczyznę.
-Joker...proszę nie rób tego-szepnęła.
Mężczyzna spojrzał jej w oczy i odsunął się od niej.
Usiadł znów w fotelu.
-Czego ode mnie chcesz?-Zapytała dziewczyna spuszczając głowę.
-Będzie ktoś za tobą tęsknił?-Zapytał z szerokim uśmiechem jakby nie słysząc pytania.
-Nie-Powiedziała i spojrzała na niego-Wiesz kim jestem?
Joker zaśmiał się głośno.
-Jesteś Patrycja White!Gdzie nie pójdziesz tam wywołasz burzę-Powiedział a jego uśmiech (o ile to możliwe) powiększył się.
Patrycja zaśmiała się i spojrzała na niego z iskierkami w oczach.
-A wiesz?Znam osobę która będzie za mną tęsknić...
-Jaką?-Zapytał i przekrzywił głowę w prawą stronę.
-Mój szef będzie tęsknił za swoją tanią siłą roboczą-Zaśmiała się.
-"Tanią siłą roboczą"?-Zdziwił się.
-Tak.No bo chyba nikt normalny nie pracuje za tysiąc złotych,od 8 rano do 22 w nocy-Powiedziała i przetarła oczy.
-No patrz...jest jakiś świr większy ode mnie-Mruknął Joker i zaśmiał się.
Rozmawiali i śmiali się przez kilka godzin,nagle do pokoju wpadł Batman.
-Koniec dręczenia tej pięknej pani Joker!-Krzyknął Batman na co Patrycja i Joker ryknęli głośnym śmiechem.
-Błagam Cię Batmanie!Gdyby on chciał mnie zabić zrobił by to jakieś pięć godzin temu!-Zaśmiała się Patrycja.
Joker spojrzał na dziewczynę,zapał ją w tali i wyskoczył przez okno uprzednio rzucając bombę w stronę Nietoperza.



Odkąd Patrycja i Joker współpracują razem na dziewczynę mówią Woolf.
A więc...odkąd Pat...Ekhem...Woolf i Joker zostali wspólnikami (i nie tylko (Joker jest jej partnerem)) Możesz mi się łaskawie nie wcinać!? (Nie nie mogę kochanie) Nienawidzę Cię Joker! (Ja ciebie też kocham słońce) Ech... (No powiedz....) Dobra!Kocham Cię Joker!
(Woolf mnie kocha!Woolf mnie kocha!) Zabiję cię kiedyś...-Mruknęła Patrycja.





sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 3 "Bo ludzie ze słabą psychiką nie żyją długo"-Koniec


         "Cierpienie bardziej przywiązuje mężczyznę niż pospolita radość oddania"


Jasper wyszedł na błonia.Musiał przemyśleć to co powiedziała Patrycja.
~...Jesteś dupkiem takim samym jak Red!...-Te słowa odbijały się echem w jego głowie~Mogłem jej powiedzieć co czuje!Przecież najwyżej wyśmiałaby mnie-Pomyślał.
Spojrzał w stronę Wierzy Astronomicznej.Zauważył tam ruch.Zmienił się w kruka (Forma animagiczna) i podleciał tam.
~Patrycja?-Zdziwił się gdy zobaczył tam White.
Dziewczyna stała na krawędzi i chyba miała zamiar skoczyć.
Chłopak zmienił się.
-Patrycja...Nie rób tego-Powiedział cicho.
White spojrzała na niego,uśmiechnęła się przez łzy i puściła się barierki.
-Nie!-Krzyknął.
Udało mu się złapać ją za rękę lecz przechylił się i spadł razem z nią.
-Kocham Cię!-Krzyknął jeszcze zanim razem uderzyli o ziemię
Ona z lekkim uśmiechem on z zamkniętymi oczami.



        "Czasem mówimy coś za późno i zostają po nas tylko łzy bliskich nam osób"





                           THE END





#Ech...nie jestem zadowolona z tego opowiadania.
*Siada i focha się na cały świat*
Ale cóż...Patrycja w tym opowiadaniu od początku miała słabą psychę :'(

  


środa, 18 listopada 2015

Rozdział 2 "Jak myślisz kocham cię?"


"Miłość,przychodzi po cichu,odchodzi trzaskając drzwiami"


Następnego dnia Patrycja ubrała się w czarne rurki ze skóry,czarne trampki z ćwiekami czarną koszulę na guziki i zieloną marynarkę.Pociągnęła usta czarną szminką,pomalowała oczy i wyszła do salonu gdzie czekał Jasper.
-O cholera-Wyrwało mu się.
-Dobrze?-Spytała z niewinnym uśmiechem.
-Oczywiście że dobrze.
-Nawet nie wiesz od jak dawna nie zachowuje się jak ja i nie ubieram jak ja-Zaśmiała się i razem ruszyli do WS.

-1...2...3-Powiedzieli razem i trzymając się za ręce weszli do WS.
Jasper rozejrzał się po sali i zauważył głodny wzrok większości chłopców.
Przyciągnął dziewczynę zaborczo i pocałował.
Kilku osobom wypadły sztućce a kilka prawie się udusiło.
Jasper i Patka jakby tego nie zauważając usiedli przy stole Slytherinu.
Jasper widząc że Daniel się im przygląda,pociągnął dziewczynę na swoje kolana.
-Twój były się patrzy-Mruknął roześmiany.
-No i dobrze-Zaśmiała się.
Zjedli śniadanie i ruszyli na lekcje.
Po lekcjach stanęli na chwilę przed salą.
-Dziś piątek-Powiedział Jasper-Co robimy jutro?-Zapytał.
-No nie wiem,nie wiem-Powiedziała odgarniając kosmyk włosów Jaspera,spojrzała mu w oczy i gdy już prawie stykali się ustami ona odwróciła wzrok speszona-Przepraszam-Powiedziała i odeszła.
~Co ja robię!?-Pomyślała i wyszła na błonia.
Siedziała sobie i rozmyślała gdy cień zasłonił jej słońce.
-Co to miało być!?-Wydarł się Daniel.
-Nie rób scen-Mruknęła dziewczyna wstać i patrząc z cynicznym uśmiechem na Reda.
-Nie.Rób.Scen?Całowałaś się z Lawrecem!Jak mogłaś?!-Krzyczał na nią ze wściekłą miną-Jesteś moja rozumiesz?!MOJA!-Krzyknął a w dziewczynie zagotowało się.
-Twoja?Słyszeliście to ludzie?!-Krzyknęła na całe błonia-Wczoraj gdy całowałeś się z inną jakoś nie miałeś tego problemu że jestem twoją dziewczyną!A teraz śmiesz przychodzić do mnie o to że całuje kogoś kogo kocham!Jesteś idiotą Red!-Krzyknęła i szturchając go ramieniem odeszła.Gdy była już przy drzwiach dopadł ją Daniel.
Przycisnął ją do ściany.
-Jesteś moja!Nie masz prawa całować się z kimś innym niż ze mną!-Powiedział i uderzył dziewczynę w twarz z otwartej ręki.
Dziewczyna pod wpływem silnego uderzenia zsunęła się po ścianie na ziemię trzymając się za obolałe miejsce.
-Nikt nie ma prawa cię dotknąć bez mojego pozwolenia!Rozumiesz?!-Krzyknął.
Pociągnął dziewczynę za włosy do pozycji stojącej i nie zważając na to że dziewczyna płacze pociągnął ją w stronę WS gdzie właśnie zaczynał się obiad.
Wszedł do sali z furią na twarzy,ciągnąc obolałą dziewczynę za włosy.Gdy stanął w końcu na środku sali popchnął dziewczynę tak że upadła na kolana.
-Nikt nie ma prawa jej dotknąć!Rozumiecie?!Nikt!-Powiedział i kopnął dziewczynę z całej siły w brzuch.
W jednej chwili przy dziewczynie znalazła się Kat a przy chłopaku Jasper który z całej siły uderzył go w twarz.
Daniel upadł a obok niego pojawili się nauczyciele aby go wyprowadzić.

Jasper podbiegł do swojej dziewczyny i przytulił ją.
-Ej już spoko mała-Powiedział czule.

"Bo udawana miłość może zaskoczyć kochanków"


Wziął płaczącą dziewczynę na ręce i zaniósł do ich dormitorium.
Otworzył drzwi do swojego pokoju bo nie znał hasła do jej i położył ją na łóżku.
Zauważył że dziewczyna zasnęła.
Usiadł w fotelu i przypatrywał się jej.
Była ładna ba dla niego wręcz idealna.Nie lubił lasek które wyglądały jak patyki.
Patrycja była piękna.Zawsze podobały się mu jej oczy.Oczy które na wszystkich patrzyły z miłością.Tak było...do niedawna.
Zacisnął zęby gdy uświadomił sobie że od teraz dziewczyna nie będzie taka sama.
Zawsze ją lubił.Nawet gdy wokół było smutno i padał deszcz ona była jak ciepłe słońce,rozweselała i ogrzewała.
~Chyba się zakochałem-Pomyślał chłopak i schował twarz w dłonie.
Była taka słodka gdy spała że nie mógł się powstrzymać i podszedł do niej.
Spojrzał na jej twarz i ponownie zacisnął zęby.
Na jej policzku pojawiał się już siniec.Chłopak z czułością pogłaskał to miejsce i położył się obok dziewczyny.Ze zdziwieniem zaobserwował że dziewczyna tuli się do niego jak do ulubionego pluszaka.
Jasper zamknął oczy i oddał się w objęcia Morfeusza.

"Sny to część człowieka w której żyje emocjami"

Dziewczyna obudziła się jak myślała pierwsza.Otworzyła leniwie oczy i zobaczyła koło siebie Jaspera.
Miał lekki uśmiech na twarzy.
Dziewczyna chciała cicho wyjść z łóżka.Była już kawałek od chłopaka gdy ten stanowczym ruchem przysunął ją do siebie.
-Nie uciekaj mi-Mruknął i otworzył oczy.
-Dlaczego?-Zapytała na co on posłał jej pytające spojrzenie-Dlaczego mi pomagasz?Dlaczego już drugi raz pobiłeś w mojej sprawie Daniela?-Pytała.
Nie wiedziała jakiej odpowiedzi oczekiwać.
-Ja...-Chłopak nie wiedział czy ma odpowiadać zgodnie z prawdą że się zakochał czy ma skłamać...Postanowił skłamać-To mój obowiązek...-W pewnym sensie nie skłamał.
To jego obowiązek chronić ją i kochać ale ona przecież nie musi o tym wiedzieć.
-Och-Powiedziała lekko wkurzonym głosem,zawiedziona i wyszła z jego pokoju.
~Czego się spodziewałaś głupia?Że powie ci że cię kocha?-Pokręciła głową i weszła do swojego pokoju.
Chłopak siedział z głupią miną na łóżku po chwili zdenerwowany wyszedł.
-A czego chciałaś?!Jakiej odpowiedzi?-Zapytał zdenerwowany.
~Czemu się denerwujesz idioto!-Krzyczały jego myśli.
Ale on wiedział.Był zły na siebie że stchórzył i nie wyznał jej co czuje.
Dziewczyna spojrzała na niego wściekła.
-Nie interesuj się!
-Czyżby sprawa nie dotyczyła mojej osoby!?Ja myślę że jednak dotyczy!-Mierzyli się spojrzeniami.
-Jesteś dupkiem takim samym jak Red!-Uderzyła w jego czuły punkt.
Zobaczyła to za późno a uświadomił jej to smutny i zbolały wzrok.
-Ja chociaż nie bije kobiet-Powiedział i wyszedł.
-Jasper to nie tak-Powiedziała lecz on już jej nie słyszał.

"Czasem lepiej jest przemyśleć co się mówi zanim się to powie"


"Ponoszących nas emocji można żałować"