sobota, 28 listopada 2015

Miniaturka "Ogień i Lód"


11 letnia dziewczynka o ciemnych-blond włosach do ramion z grzywką na prawą stronę rozmyślała właśnie patrząc na księżyc jak to będzie w Hogwarcie.
-Nadal się martwisz?-Zapytała jej matka.
Dziewczynka spojrzała swoimi dużymi niebieskimi oczami na kobietę.
-A jeśli mnie nie polubią?A jeśli nie opanuję swoich mocy i komuś się coś stanie?A jeśli kogoś skrzywdzę?A jeśli...-Jej monolog przerwało przyjście ojca dziewczyny.
-A jeśli nie położysz się spać to jutro gdy pójdziemy na Pokątną będziesz wyglądała jak duch.A przecież wiesz  że nasz ród od stuleci jest składa się jedynie z arystokracji.Nie pozwolę abyś zaprzepaściła tyle lat pracy i szacunku przez jeden wybryk.Należysz do dumnego i ważnego rodu Whitów-Warknął jej ojciec-Mam nadzieję że chociaż co do twoich mocy się nie zawiodę i będą takie jak moje i moich przodków-Wyszedł z pokoju wściekły.
W oczach dziewczynki pojawiły się łzy.
-Mamo?Czy tata mnie nie kocha bo nadal nie odkryłam w sobie mocy panowania nad ogniem?-Zapytała.
-Nie kochanie...nawet tak nie myśl...mamusia cię kocha...tatuś cię kocha.Musisz być silna,odważna i niezależna-Powiedziała i przytuliła lekko córkę.

Następnego dnia dziewczynka udała się razem z rodzicami na ulicę Pokątną.
Wszyscy nawet dziewczynka mieli wyuczone maski obojętności i znudzenia na twarzy.
Ojciec nauczył dziewczynkę zakładać tę maskę w dość brutalny sposób.Zawsze gdy robiła coś źle lub nie pomyśli ojca ten ją bił.

Weszli do Esów i Floresów.
Dziewczynka rozejrzała się po księgarni i zobaczyła rodzinę Malfoyów.
-Mamo,czy mogę iść poszukać sobie jakiejś książki?-Zapytała dziewczynka.
Nigdy nie lubiła Malfoyów,Lucjusz zawsze patrzył na nią jak na coś do zjedzenia.
-Tak kochanie-Powiedziała czule za co została obdażona zniesmaczonym spojrzeniem męża.
Weszła na górę księgarni i podeszła do regału z książkami o Eliksirach.
Wyjęła książkę która ją zainteresowała."Eliksiry Średniowiecza" wciągnęły ją tak bardzo że nie zauważyła że ktoś jej się bacznie przygląda.
-Dzień dobry Patrycjo-Dziewczynka słysząc męski głos upuściła książkę i pisnęła cicho.
-Pan Lucjusz?-Zdziwiła się i szybko podniosła książkę-Przepraszam pana.
Mężczyzna spojrzał na Patrycję i uśmiechnął się przerażająco.
-Nic się nie stało,moja droga-Powiedział a dziewczynka mimowolnie zaczęła się cofać gdy ruszył w jej stronę.
-P-panie M-malfoy c-co p-pan robi?-Pisnęła przerażona dziewczynka gdy mężczyzna zaczął odpinać guziki jej nieskazitelnie białej koszuli.
-P-proszę przestać-Szarpnęła się ze łzami w oczach.
-Lucjuszu...Czyżbyś nie miał co robić?Zdaje mi się czy twoja ŻONA czeka na ciebie razem z twoim SYNEM na Ciebie na dole?-Zimny głos rozbrzmiał za plecami Lucjusza.
Malfoy odwrócił się gwałtownie i spojrzał na około 30 letniego mężczyznę o czarnych włosach i  tego samego koloru oczach.
-Ach...Severus PRZYJACIELU-Powiedział Lucjusz i trącając barkiem Snapa odszedł.
Patrycja roztrzęsiona osunęła się po ścianie,dłonie położyła na podłodze.
~Weź się w garść!Co by pomyślał twój ojciec?!-Krzyknęło coś w jej myślach-Gorzej!Co by zrobił za tak haniebne zachowanie?!
Odetchnęła głęboko i zauważyła że mężczyzna przygląda się jej.
Wstała wzięła książkę i skłoniła się głęboko.
-Dziękuję panu-Powiedziała.
Spojrzała mężczyźnie w oczy i biorąc książkę zeszła na dół.

Cały dzień rozmyślała na temat tajemniczego Severusa.
-Kim jesteś?-Zapytała sama siebie siedząc na parapecie i obserwując ogród.
-Kto jest kim?-Zapytała jej matka.
Dziewczynka uśmiechnęła się blado.
-Nikt ważny-Powiedziała.
-Już jutro Hogwart-Stwierdziła jej matka-Mam nadzieję że poznasz tam przyjaciół.
Dziewczynka spojrzała na matkę smutno.
-Pamiętaj,dla mnie nie liczy się w jakim będziesz domu ani to jaką będziesz miała moc-Uśmiechnęła się ciepło-Spójrz.Ja nie mam żadnej mocy-Jej uśmiech się poszerzył-A mam ciebie...twojego ojca.
Patrycja spojrzała na twarz swojej matki.
-Masz tylko mnie-Stwierdziła dziewczynka a na zdumione spojrzenie matki dodała-On cię nie kocha.Tak jak nie kocha mnie.Zejdź na ziemię mamo jemu zależy tylko na tym abyśmy były mu podwładne-Powiedziała ze złością dziewczynka.
-Patrycja...
-Nie mamo!Taka jest prawda jego interesuje tylko jego arystokratyczny tyłek!Ale co!?Ja też muszę taka być!Dlaczego?!Żeby nie splugawić naszego czysto krwistego rodu!Muszę żyć tak aby być godna nazwiska White!-Krzyknęła i wybiegła z pokoju.

Chodziła po całym ogrodzie zastanawiając się dlaczego tak nakrzyczała na mamę.
~Jedyna osoba która się o ciebie troszczy.A ty jeszcze zadajesz jej cierpienie!-Jej myśli krzyczały.
Stanęła pod drzewem i zamknęła oczy.

"Czasami czuję jakby w moim sercu deszcz padał 
jakbym,całe życie biegł,biegł i nie stawał"


Patrycja wyjęła różdżkę i przywołała niedawno zakupioną książkę.
Szukała pewnego Eliksiru który spowodowałby że jej ojciec pokocha jej mamę.
-Mam-Szepnęła-Amortencja.
Dziewczyna przeczytała przepis i pobiegła do piwnicy gdzie miała swoje własne laboratorium.To tam przyrządzała Eliksiry.Zawsze lubiła to robić.
Trochę czasu zajęło jej zanim przygotowała Amortencję ale jak na 11 latkę która robi to pierwszy raz wyszło nieźle.
Szybko przelała Eliksir do probówki i wyszła z laboratorium.
Udała się do kuchni i zrobiła dwie herbaty.
~Teraz mama powinna być z ojcem w salonie-Pomyślała i dolała do jednej filiżanki kilka kropel Amortencji.
Westchnęła i poszła do salonu.
-Matko,Ojcze.Zrobiłam dla was herbatę-Powiedziała i uśmiechnęła się lekko podają herbatę ojcu.
Gdy wychodziła z salonu usłyszała wściekły syk ojca.
-Myślałaś że nie wyczuję Amortencji?-Patrycja z szybkim oddechem odwróciła się w stronę ojca.
-Czego?-Próbowała udawać że o niczym nie wie.
-Amortencji lub jak wolisz Eliksiru Miłosnego.Jesteś żałosna,myślałaś że nie wyczuję tego Eliksiru?-Zapytał a jego włosy zmieniły kolor na czerwono-pomarańczowy.
~Jest źle!-Pomyślała i w tej samej chwili ojciec podszedł i złapał ją za prawe przed ramię.
Dziewczyna krzyknęła z bólu bo z dłonie ojca robiły się coraz gorętsze.
-Tato puść mnie!-Krzyknęła.
-Evan!-Krzyknęła jej matka.
-Evelin wyjdź!-Ryknął a kobieta została wypchnięta jakąś niewidzialną siłą z pomieszczenia.
Jej ojciec rzucał nią o ściany jak szmacianą lalką.
Pod koniec dziewczyna nie mogła nawet wstać.
Była całkiem wyczerpana przez moce ojca i przez jego siłę.
Zamknęła oczy i odpłynęła.

Następnego dnia dziewczyna obudziła się obolała,jej prawe przedramię było zabandarzowane tak samo jak jaj brzuch i lewa noga.
Wstała cała obolała i jednym machnięciem różdżki spakowała wszystko co potrzebne do Hogwartu.
Ubrała się w czarne skórzane spodnie,czarną koszulę i czarne eleganckie buty.
Założyła srebrny zegarek na rękę i srebrny pierścionek z czarnym oczkiem na palec.
Włosy spięła w wysokiego kucyka z tylu głowy,grzywka opadała jej na oczy.
Kulejąc zeszła na dół.Spojrzała na zegar.
~Piąta rano-Pomyślała.
Jak najciszej wyszła z domu uprzednio pomniejszając kufer i chowając go do kieszeni.
Szła Londyńskimi uliczkami.Musiała jak najszybciej dotrzeć na King Cross.
Gdy dotarła na stację była szósta.
~Świetnie,jeszcze jakieś dwie godziny-Pomyślała i schowała twarz w dłonie.
Podwinęła rękawy koszuli pod łokcie tak że widać było wyraźnie bandarz na jej ręce.
Rozejrzała się po stacji,usiadła na ławce i zaczęła rozmyślać.
~Co zrobi jej ojciec gdy dowie się że ona uciekła?Czy zrobi coś mamie?A jeśli przyjdzie do Hogwartu?Bez niczyjej pomocy nie opanuję swoich mocy-Pomyślała.
Nawet nie zauważyła gdy wszyscy zaczęli się schodzić.
W tłumie ujrzała jasne kłaki Lucjusza rozmawiającego z...
-O słodki Merlinie-Szepnęła i zacisnęła palce na różdżce gdy jej ojciec spojrzał w jej stronę.
~Wiej!-Krzyknęły jej myśli.
Dziewczyna spojrzała na swoją matkę,na jej policzku ujrzała wyraźnie ślad po uderzeniu.
Zacisnęła zęby i ruszyła w stronę swojego ojca.
-Co jej zrobiłeś!?-Warknęła wskazując na matkę.
-Kto to przyszedł?Nasza mała uciekinierka.Prawda kochanie?-Evan White spojrzał na swoją żonę.
Evelin patrzyła na męża z wielką miłością w oczach.
-Tak mój kochany-Powiedziała słodko Eveline.
Patrycji opadła szczęka.
-Co?Jak?-Spojrzała na złośliwy uśmiech swojego ojca-Amortencja-Szepnęła.
Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na matkę po czym wbiegła do pociągu i zajęła pusty przedział.
Usiadła na podłodze i zaczęła płakać.
~Co ja zrobiłam!Merlinie miej moją matkę w swojej opiece!-Pomyślała.
Pociąg ruszył a dziewczyna wpatrzyła się w obraz za oknem.
White zaczęła się bawić swoją różdżką,a w głowie wymyślała najróżniejsze sposoby "unieszkodliwienia" swojego ojca.
-Przepraszamy-Jej uwagę zwrócili dwaj chłopcy jeden zielonooki z rozczochranymi czarnymi włosami i okrągłymi okularami na nosie a drugi rudy z piegami na nosie-Czy możemy się do ciebie dosiąść?-Zapytali uśmiechając się lekko.
~"Mam nadzieję że znajdziesz przyjaciół"-W głowie dziewczyny pojawiło się zdanie wypowiedziane przez jej matkę.
Spojrzała na chłopców i uśmiechnęła się lekko.
-Siadajcie-Powiedziała.
-Nazywam się Harry Potter-Powiedział zielonooki.
-A ja nazywam się Ron Weasley-Uśmiechnął się rudowłosy.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Nazywam się Patrycja White-Skinęła im głową.
Rudowłosemu opadła szczęka.
Patrycja zaśmiała się cicho.
-Z TYCH Whitów?-Zdziwił się.
-Tak-Skinęła głową.
-O co chodzi?-Zdziwił się Potter.
-To arystokratka Harry i to najwyższej klasy.Jej rodzina z pokolenia na pokolenie miała w swoim rodowodzie tylko czysto krwistych-Szepnął cicho Ron.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-Dajcie sobie spokój-Mruknęła i zaśmiała się.
Chłopcy jakby się rozluźnili.
W środku podróży dołączyła do nich Hermiona Granger.
Przez całą podróż rozmawiali i śmiali się bez przerwy.
Wyszli z pociągu śmiejąc się.

Stali teraz na schodach i czekali aż profesor McGonagall wpuści ich do Wielkiej Sali.
-To prawda...Co mówili w pociągu Patrycja White zaszczyciła nas swoją obecnością-Odezwał się chłopak o stalowoszarych oczach i włosach koloru platyny.
Rozeszły się szepty.Patrycja spojrzała na chłopaka pogardliwie.
-Jestem Dracon Malfoy-Na co Ron się zaśmiał cicho.
-Śmieszy cię moje imię?Ty nie musisz się przedstawiać.Tępy wyraz twarzy,szata po starszym bracie.To na pewno Weasley-Powiedział zimno Draco.
-Możesz go łaskawie nie obrażać?-Warknęła Patrycja.
-Zadajesz się z hołotą jak Weasley czy ta Granger,o Potterze już nie wspominając!Niech tylko twój ojciec się o tym dowie!-Krzyknął wściekle Malfoy na co dziewczyna zaśmiała się głośno.
-Szerokiej drogi-Zaśmiała się-A mów sobie co chcesz!-Draco spojrzał na nią zdziwiony-Ja nie mam ojca Malfoy!-Powiedziała i odwróciła się w stronę Harrego,Rona i Hermiony.


Po kilku chwilach stali już przed Tiarą Przydziału.
-Hermiona Granger-Powiedziała McGonagall.
-Gryffindor!-Krzyknęła Tiara.
-Ron Weasley.
-Gryffindor!
-Harry Potter.
-Gryffindor.
Patrycja spojrzała na stół nauczycielski i ze zdziwieniem zaobserwowała tam postać o czarnych oczach i włosach.
~Czy to on?-Zapytała sama siebie w myślach.
-Patrycja White-Powiedziała McGonagall.
Patrycja usiadła na stołku i zamknęła oczy.
W jej głowie rozbrzmiał głos Tiary.
~Jesteś doprawdy niesamowita.Ta moc!Te umiejętności!Ta inteligencja!Ten talent!Jesteś naprawdę wyjątkowa!-Przez chwilę trwała głucha cisza po czym Tiara krzyknęła.
-Slytherin!-Spojrzała na Harrego,Rona i Mionę.
Patrzyli na nią z lekkimi uśmiechami.Patrycja uśmiechnęła się i ruszyła w stronę stołu Slytherinu.
Usiadła na końcu stołu.Zjadła tylko jedną kanapkę i spojrzała na stół nauczycielski.
Dowiedziała się że czarnowłosy nazywa się Severus Snape i będzie ją uczył Eliksirów.
~Mój ulubiony przedmiot-Pomyślała.
Dzisiejszej nocy zasnęła spokojnie.
Następnego dnia pierwsze miała Eliksiry.
Po lekcji podeszła do nauczyciela gdy wszyscy wyszli z sali.
-Profesorze mam pytanie-Powiedziała a nauczyciel spojrzał na nią-Jak można odwrócić działanie Amortencji?-Zapytała.
-Po co ci to wiedzieć?-Zapytał.
Dziewczyna pod wpływem chwili opowiedziała mu całą historię od księgarni aż do teraz.
Snape spojrzał na nią z uznaniem.
-Uważałaś ten Eliksir sama?-Skinęła głową-Może to zabrzmi dziwnie ale gratuluję lecz niestety Eliksir musi sam przestać działać.




Po kilku latach dziewczyna ani razu nie wróciła do domu,nawet uprosiła dyrektora o pozwolenie na zostanie w Hogwarcie na wakacje.
W tym momencie był początek siódmego roku.Patrycja dalej nie odkryła swojej mocy.
Miała wielki talent do Eliksirów i nadal przyjaźniła się z Mioną,Harrym i Ronem.
Patrycja dostała się nawet do drużyny Quidditcha jako szukająca.
Przez tyle lat jednak nie mogła się wyzbyć zasad których nauczył ją ojciec.
Nadal w wielu momentach była sztywna aż nad to.Zawsze była ostrożna.
Trwał teraz jeden z ważniejszych meczy Slytherin kontra Ravenclaw.
Patrycja siedziała na swojej miotle.Zbierała na nią długo.Był to Nimbus 2000.
White wypatrywała znicza.
-Mam-Szepnęła i szybko ruszyła w stronę złotej piłeczki.
Złapała znicz szybciej niż ktokolwiek zdążył powiedzieć "Quidditch".
Wzleciała do góry i podniosła piłeczkę.Puściła się dłońmi miotły i uniosła ręce w górę.
-Patrycja White złapała znicz!Slytherin wygrywa!-Krzyknął komentator.
Dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała na trójkę swoich przyjaciół.
-White uważaj!-Krzyknął Theodor Nott.
Dziewczyna nie zdążyła zrozumieć o co chodzi gdy tłuczek uderzył w nią z taką siłą że spadła z miotły.
Gdyby nie szybka reakcja Dumbledora byłoby po niej.
Upadła na ziemię,otworzyła oczy i uratował ją tylko refleks ścigającej gdyż tłuczek jak zaczarowany zaczął próbować ją uderzyć.
-Bombarda!-Harry rozwalił tłuczek prostym zaklęciem i podbiegł razem z Herm i Ronem do dziewczyny którą otoczyła drużyna.
-Nic ci nie jest?-Zapytał Malfoy z którym jej kontakty się polepszyły.
Dziewczyna westchnęła.
-Chyba nie-Mruknęła i rozejrzała się po drużynie-Gdzie moja miotła?
Chłopcy z drużyny wymienili dziwne spojrzenia.
-Gdzie.Ona.Jest!-Krzyknęła wstając.
Kochała tę miotłę.Miała ją odkąd w drugiej klasie przyjęli ją do drużyny.
Z tłumu wyszedł Blaise Zabini trzymając na rękach jej rozwaloną miotłę.
Dziewczyna spojrzała w szoku na to lecz po chwili na jej twarzy pojawiła się maska obojętności.
-Trudno-Powiedziała przez zaciśnięte zęby i zeszła z boiska.
Gdy znalazła się za stadionem zaczęła biec.
Dobiegła na skraj Zakazanego Lasu.
Oparła się o drzewo i uderzyła w nie z całej siły.
-Cholera jasna-Warknęła czując ciepłą ciecz na dłoni.
Spojrzała w niebo i westchnęła.
Próbowała się uspokoić ale przed oczami ciągle miała widok swojej rozwalonej miotły.
Zacisnęła dłonie w pięści.
Postanowiła że się przejdzie.Weszła do Zakazanego Lasu.Szła przez jakieś dziesięć minut aż nie dotarła na małą polankę.Rozejrzała się i zobaczyła piękny wodospad i małe jeziorko.
Dziewczyna zapatrzyła się na ten widok.Uspokoiła się trochę i zaczęła zmieniać temat przemyśleń.
-Ciekawe jaką będę miała moc...Chociaż jeśli już się odblokuje to mogę nad nią nie zapanować-Mówiła do siebie patrząc na wodę-Ciekawe nad jakim żywiołem zapanuję.
Zmieniła swoje ubranie na czarne spodenki do kolan i czarną krótką bluzkę.
Oparła dłonie za sobą odchylają się trochę.
-Ech...Mogłabym tu zostać-Mruknęła.
Spojrzała na wodę i postanowiła sprawdzić jej głębokość.
Westchnęła i trzymając różdżkę nad wodą szepnęła jakieś zaklęcie.
Woda stała się jak szkło.Przeźroczysta.
Dziewczyna spojrzała w dół lecz nie zauważyła w wodzie dna.
-Sprytne-Szepnęła-Piękne widoki,woda tak idealna że aż chciałoby się popływać i teoretycznie wszedłbyś do niej ale już nie wyszedł-Uśmiechnęła się ironicznie-Na dnie pewnie jest więcej ciekawostek-Spojrzała jeszcze raz na wodę i pokręciła głową.
Wzięła jakiś kamień do ręki i wrzuciła go do wody.O dziwo w wodzie pojawiły się zielone jak Avada błyski.
-Łał-Szepnęła z uśmiechem-Dotkniesz wody i trafia cię Avada.
Pokręciła głową i zaśmiała się cicho.
~Zachowujesz się jak psychopatka-Pomyślała i skierowała się w stronę Hogwartu.

Stanęła przed bramą w westchnęła przypominając sobie jak długo zbierała na tę miotłę.
-Na tej szkolnej nie złapię znicza-Powiedziała i zaciśniętymi zębami ruszyła w stronę szkoły.
Spojrzała na zegarek i stwierdziła że trzeba byłoby iść na kolację.
~No wypada-Szepnął jakiś złośliwy głosik w jej głowie.
Otworzyła drzwi WS i usiadła na końcu stołu Slytherinu.
Zjadła kanapkę i wyszła.
Gdy dotarła do Pokoju Wspólnego Slytherinu usiadła w najciemniejszym kącie i rozpoczęła rozmyślać.
~Jak ja teraz będę grać w meczu przeciwko Puchonom?-Pomyślała.
Wszyscy wiedzieli że bez niej Slytherin nie ma szans.Była najlepszą zawodniczką w Hogwarcie i jedynie Harry dorównywał jej umiejętnościami.
-Idę poćwiczyć-Mruknęła i zmieniła swój strój na strój do ćwiczenia.Włosy związała z tyłu w wysoki kucyk a na rękę założyła sportowy zegarek,na palec założyła rodowy pierścień,srebrny z czarnym oczkiem.Założyła jeszcze czarną trochę za dużą bluzę na siebie i wyszła z PW.
Dziewczyna aby dojść do tej formy ciężko i dużo trenowała.Nieraz trenowała poza granice wytrzymałości gdzie na następny dzień wstanie z łóżka sprawiało jej wielkie trudnośći.
Patrycja przemknęła szybko na boisko do Quidditha.
Zdjęła bluzę i położyła na ziemię.
Na początek zrobiła dwadzieścia pompek i tyle samo brzuszków.
Gdy skończyła ustawiła zegarek na dwie godziny i zaczęła biec średnim tempem wokół boiska.Po półtorej godziny czuła że nie może już biec lecz zmusiła się i przebiegła jeszcze pół godziny.
Usiadła na swojej bluzie i spróbowała unormować oddech.Zaczęcie oddychać normalnie zajęło jej dziesięć minut.
-Cholera-Mruknęła.
Nogi bolały ją niemiłosiernie.
Wzięła głęboki oddech i poszła zobaczyć do składziku czy jakaś z mioteł chociaż podejdzie pod jej Nimbusa.
Wyciągnęła najlepszą z mioteł.Choć uważała że to nawet koło miotły nie stało.
-No cóż-Westchnęła.
Położyła miotłę przed sobą i wyciągnęła różdżkę.
-Może zaklęciem ją ulepszę-Zaśmiała się cicho acz histerycznie pod nosem.
Wypróbowała wiele zaklęć a i tak miotła latała tylko o kilka sekund szybciej.
-Nie ja kurwa nie wierzę-Schowała twarz w dłonie-Nie wierzę.
Stanęła na miotle i wzniosła się dziesięć metrów nad ziemię.
Nie chciała siedzieć.Stanęła na miotle możliwie najstabilniej i zrobiła piruet w powietrzu.
Zrobiła jeszcze kilka sztuczek aż zdenerwowana postanowiła zrobić swoją popisową.
Zamknęła oczy,schowała ręce w kieszeniach i zaczęła spadać razem z miotłą w tył.
Gdy była pół metra nad ziemią zrobiła skomplikowany manewr i wylądowała na ziemi.
Jej zejściu towarzyszyły oklaski.Spojrzała zaskoczona na trybuny i zobaczyła tam większą część kadry nauczycielskiej.A mianowicie Dumbledora,McGonagall,Snapa,Syriusza Blacka a razem z nimi Harrego,Hermionę,Rona,Draco,Blaisa Zabiniego i Theodora Notta.
-Cholera-Westchnęła.
Nadal z rękami w kieszeniach podleciała w ich stronę.
Skinęła nauczycielom i znów westchnęła.
-Znów dostanę punkty minusowe za opuszczenie szkoły po zmroku?-Zapytała.
-Powinnaś-Powiedzieli wszyscy razem.
-Powinnam?-Uniosła lewą brew ku górze.
-Ale nie dostaniesz ponieważ zrobiłaś dla nas niezwykły pokaz-Powiedział z dobrotliwym uśmiechem dyrektor.
Patrycja uśmiechnęła się ironicznie i zamknęła oczy.
Znów spadała tym razem jednak gdy była pół metra nad ziemią odbiła się od miotły i zrobiła fikołka w tył.
Otworzyła oczy dopiero na ziemi.
Wszyscy już tam stali.Pierwsza odezwała się Hermiona.
-To było skrajnie niebezpieczne!-Krzyknęła.
-A gdybyś nie zdążyła!?-Krzyknął Ron.
-Co by się stało gdyby miotła spadła pierwsza!?-Krzyknął Harry.
-I ty Brutusie?-Zapytała Patrycja ze wściekłością.
~Nie będą mnie uczyć jak mam żyć!-Pomyślała.
-A gdyby coś ci się stało!?-Krzyknął Malfoy.
-Co by się stało jakbyś się zabiła?!-Krzyknął Nott.
Patrycja odwróciła się z zaciśniętymi zębami.
-Przestań-Mruknęła i odeszła kilka kroków.
-Czy ty w ogóle myślisz?!-Krzyknął Zabini.
-Przestań!-Dziewczyna zacisnęła oczy i odwróciła się.Jej ręka wykonała jakiś dziwny ruch.
Patrycja otworzyła oczy a przed nią stała ściana lodu.Spojrzała na swoje ręce.
-Lód...panuje nad lodem-Powiedziała.
Spojrzała w stronę nauczycieli i przyjaciół.
Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem.
Patrycja wybiegła z boiska i stanęła nad jeziorem.
Postawiła stopę na wodzie a ta zmieniła się od razu w lód.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie dłonie,wysypały się z nich płatki śniegu.
Zrobiła w dłoniach kulkę i rzuciła w górę.Po chwili z nieba zaczął padać śnieg ale tylko przez kilka chwil.
Dziewczyna bawiła się swoją mocą jeszcze długi czas.
Stała teraz na jeziorze (Oczywiście zamarzniętym) i zachwycała się że nad jej dłonią unosił się wielki płatek śniegu.
-Piękny-Mruknęła.
Niespodziewanie po chwili wpadła do wody.
Siedziała teraz cała mokra w wodzi.
Spojrzała na błonia i ujrzała opartego szarmancko o drzewo mężczyznę.
-Profesor Black?-Zdziwiła się.
Mężczyzna podszedł do brzegu i pstryknął palcami a przed oczami dziewczyny pojawił się mały płomyk.
-Łał-Szepnęła i wyszła z wody.
Stanęła koło mężczyzny.
-No tak,zapomniałam że pana rodzina też od lat jest czysto krwista-Mruknęła z przekąsem.
Black wyszczerzył zęby w uśmiechu patrząc na nią.
(W moim opowiadaniu Syriusz ma 20 lat)
Dziewczyna zadygotała z zimna.
-Cholera-Mruknęła-Muszę się przyzwyczaić do tego zimna.(Chciałam napisać "do tej piździarni" xDprzyp.aut)
Mężczyzna spojrzał na nią zagadkowo i machnął ręką a dziewczyna była sucha.
-Za bardzo ryzykujesz-Mruknął mając na myśli jej lot na miotle.
-Nie mam nic do stracenia-Powiedziała patrząc mu w oczy.
-A gdybym powiedział że mogłabyś już nigdy nie zobaczyć przyjaciół?-Zapytał ze smutnym uśmiechem.
-I tak byśmy się kiedyś spotkali...przeżyłabym te kilka lat rozłąki-Powiedziała.
-Kłamiesz-Stwierdził.
Dziewczyna zacisnęła zęby a jej włosy zmieniły kolor na biały.
-Jeśli mnie pan nie zna niech pan nie ocenia-Warknęła.
-Więc co by cię zatrzymało tu?-Zapytał.
-Nic-Powiedziała i odwróciła się z zamiarem odejścia.
-Nawet miłość?-Dziewczyna przystanęła,odwróciła się w stronę nauczyciela,stał tylko kilka centymetrów od niej.
Patrzyli sobie w oczy.Nagle w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
-Ja nie potrafię kochać-Szepnęła i odeszła w stronę szkoły.


Następnego dnia na śniadaniu dziewczyna patrzyła smętnie na stół.
Nagle w jej stronę podleciała mała sówka z wielką paczką i listem.
Dziewczyna spojrzała na paczkę i otworzyła ją.
Musiała przetrzeć oczy bo nie wierzyła w to co widzi.
-To Błyskawica-Szepnęła z uśmiechem.
Patrycja dostała najlepszą miotłę na świecie!Była szybka,sprawna,można było wykonywać różne sztuczki i manewry na niej.
Cała Wielka Sala patrzyła z podziwem to na dziewczynę to na miotłę.
Dziewczyna otworzyła list.Było w nich tylko kilka słów.
Mam nadzieję że się spodobała
Lucjusz Malfoy.

Dziewczyna zacisnęła zęby i zmrużyła oczy 
-Niech mnie i sam Merlin prosi a i tak na to nie wsiądę-Powiedziała i wściekła zostawiając miotłę wyszła z WS.
Po kilku chwilach dogonił ją profesor Black.
-Dlaczego ją zostawiłaś?-Zapytał.
Patrycja spojrzała tylko na niego i powiedziała.
-Niech się pan zapyta profesora Snapa dlaczego nie lubię Lucjusza Malfoya.Bo to od niego dostałam miotłę-Powiedziała i skierowała się do Pokoju Wspólnego.
Ostatnie tego dnia miała dwie lekcje OPCM.
Weszła do sali i usiadła w ostatniej ławce.O dziwo nikogo w sali nie było.
Zdziwiła się lecz nic nie robiła.
Po dziesięciu minutach była już zdenerwowana.
-Już dawno lekcje powinny się zacząć-Warknęła i zaczęła bawić się różdżką-Może Snape zabił Blacka-Zachichotała złośliwie.
Wstała z zamiarem wyjścia lecz drzwi były zamknięte.Próbowała je otworzyć różnymi sposobami lecz nic się nie stało.
Lekko wystraszona przeszła na środek sali i zaczęła bawić się swoimi mocami.
Wyczarowała swoimi mocami lodowisko na ziemi.
Bawiła się chwilę aż koło niej nie przemknęła kula ognia.
Myśląc że to jej profesor odwróciła głowę w stronę z której poleciała kula.
Ten kogo zobaczyła w żadnym razie go nie przypominał.
-Kurwa-Zaklęła.
-Wolę Lucjusz-Powiedział mężczyzna-Nie przyjęłaś mojego prezentu-Zacmokał ze zniesmaczenia.
-Co zrobiłeś z profesorem Blackiem!?Z całą szkołą?!Przecież ktoś powinien tu przyjść!-Krzyknęła.
Bała się Malfoya od zawsze.Nie bała się samego Merlina czy Voldemorta lecz Lucjusz przyprawiał ją o prawdziwy strach.
-Wyobraź sobie że przeniosłem klasę OPCM do innej sali-Powiedział z przerażającym uśmiechem.
-Jak zrobiłeś ten ogień!?
-Różdżką-Zaśmiał się.
-Wypuść mnie z tąd!-Krzyknęła gdy zaczął się zbliżać w jej stronę.
Podstawił dziewczynę pod ścianę tak że nie mogła się wydostać i przywiązał jej ręce zaklęciem ponad jej głową.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi-Mruknął i zaczął odpinać jej koszulę.
Całował każdy kawałek jej odkrytej skóry.
-Przestań-Warknęła.
Mężczyzna zaśmiał się tylko i pocałował ją.
Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
Stalowooki ściągnął a właściwie zdarł z niej koszulę.
-Lucjuszu...proszę przestań-Szepnęła gdy znów ją pocałował.
-Zobaczysz będzie ci dobrze-Powiedział zmysłowym tonem i zcałował jej łzy.
Dziewczyna zamknęła oczy.Już nie prosiła.Wiedziała że nie ma sensu.
Gdy Lucjusz zaczął dobierać się do jej spodni z ust dziewczyny wydobył się szloch.
Chciała tylko umrzeć.Wolałaby Crucio niż TO.Od zawsze chciała aby jej pierwszy raz był z osobą którą pokocha.Chciała aby był magiczny!Nie chciała gwałtu!
Dziewczyna zacisnęła zęby i spojrzała w oczy Malfoya.
Z jej dłoni zaczęła wydobywać się jakby mgła ale ze śniegiem,jej włosy zmieniły kolor na biały a sama dziewczyna oderwała ręce od ściany.
Lucjusz cofnął się wystraszony.Patrycja posłała Malfoya na ścianę po czym wywołała śnieżycę w sali.Cała sala była zamarznięta.Dziewczyna zamroczona taką ilością mocy zemdlała.Lucjusz uciekł zmieniając się w chmurę czarnego dymu.
Patrycja obudziła się w sali w której zemdlała.
O dziwo nad nią stało trzech mężczyzn w tym Malfoy.
-Chciałem być miły ale widocznie z tobą nie da się inaczej-Warknął Lucjusz.
Dwóch mężczyzn przytrzymało dziewczynę a Malfoy ją zgwałcił.Potem zrobili to pozostali dwaj.
Zostawili dziewczyną samą sobie w zamkniętej sali i uciekli.
Dziewczyna ubrała się szybko i wybiegła z klasy.
Pobiegła do profesora Blacka.
-Jak to się stało że klasa OPCM została przeniesiona!?-Krzyknęła ze łzami w oczach.
Mężczyzna patrzył na nią zdumiony.Wyglądała jak śmierć.Jej włosy miały kolor biały a ubrania były poszarpane.
-Co się...
-Nieważne!-Krzyknęła i wybiegła.
Skierowała swoje kroki na błonia.
Weszła na taflę wody która od razu zmieniła się w lód.
Przeszła do połowy jeziora i upadła na kolana.
Rozpłakała się jak dziecko.
-Nie chcę już żyć-Powiedziała,wzięła różdżkę i przecięła sobie nadgarstek.
Po chwili zemdlała...



Syriusz Black wybiegł za dziewczyną po kilku chwilach.
Nie wiedział o co chodzi!Był u Severusa i zrozumiał o co chodzi z Malfoyem a później okazało się że sala OPCM została przeniesiona.Zdziwił się że nie ma dziewczyny na którą kochał patrzeć...BA!Żeby tylko patrzeć!On ją całą kochał!Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia gdy przyszedł do szkoły jako nauczyciel na szósty rok jej nauki.
Pobiegł na błonia a tam zobaczył jak dziewczyna upada na zamarzniętą taflę jeziora.
Podbiegł tam jak najszybciej i wziął ją na ręce.
Położył dziewczynę na trawie i wysłał patronusa do Poppy.
Próbował uleczyć jej ranę ale tu potrzebny był eliksir.
Poppy pojawiła się po chwili.



Obudziła się w sali o białych ścianach.
-Jednak żyję-Szepnęła a z jej oczu pociekły łzy.
-Co się wtedy stało?-Zapytał Black widząc że jego ukochana się obudziła.
Dziewczyna spojrzała na niego z rozpaczą i opowiedziała o wszystkim co się stało.
Gdy skończyła opowiadać Syriusz przytulił White.
Nie mógł się pogodzić z tym że nie zaczął jej wtedy szukać.
-Zabiję Malfoya-Powiedział przytulając mocniej dziewczynę.
-Dlaczego?-Zapytała patrząc mu w oczy.
-Dlatego że chcę cię chronić,chcę aby z twoich oczu nie płynęły już łzy,chcę twojego szczęścia-Powiedział odgarniając kosmyk jej włosów za ucho-Chcę patrzeć w twoje roześmiane oczy chcę abyś pokazała mi siebie,chcę patrzeć jak wykonujesz sztuczki na miotle,chcę razem z tobą bawić się mocami...-Ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Profesorze...-Szepnęła.
-Kocham Cię-Powiedział i pocałował ją.
Nie oczekiwał tego a jednak ona oddała pocałunek.
Myślał że zwariuje.Jego ukochana oddała pocałunek!
-Wiesz w co się pakujesz?-Zapytał gdy się od siebie odsunęli.
-Wiem-Powiedziała i usiadła mu na kolanach a ona przyciągnął ją do siebie zaborczo.





Dziewczyna właśnie pakowała się w swoim dormitorium.
-Gdzie ja pójdę?-Szepnęła do siebie.
Zmniejszyła swój kufer i ruszyła na pociąg.
Od samego rana nie widziała też Syriusza co ją jeszcze bardziej zasmuciło.
~Czyżby wszystkie jego zapewnienia że mnie kocha to tylko puste słowa?-Pomyślała.
Zakochała się w Syriuszu i teraz siedząc w pociągu nie mogła,po prostu nie mogła zrozumieć dlaczego chociaż się z nią nie pożegnał!

Gdy pociąg zatrzymał się ona wyszła z pociągu i usiadła na ławce.
Schowała twarz w dłonie i zaczęła rozmyślać.
-No więc wracasz do domu-Dziewczyna poderwała się z ławki gdy usłyszała głos ojca.
-Prędzej zdechnę-Wysyczała.
-Nie masz gdzie mieszkać-Powiedział z triumfującym uśmiechem.
Dziewczyna spojrzała na swojego ojca ze strachem.
Nagle ktoś objął ją w ręką w tali  i przyciągnął do siebie zaborczo.
-Założymy się White?-Warknął Syriusz i pocałował dziewczynę.
-Black-Syknął ojciec dziewczyny-Czyżbyś potrzebował dziwki?-Zapytał.
Syriusz puścił Patrycję i z całej siły uderzył jej ojca.
-Nie obrażaj jej-Wysyczał i chwytając Patrycję za rękę odwrócił się.
-Więc jednak mnie kochasz?-Zapytała patrząc na niego swoimi dużymi oczami.
-A wątpiłaś w to?-Zapytał i pocałował ją.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Ja ciebie też Kocham-Powiedziała.
-Od dziś mieszkasz ze mną-Powiedział i biorąc dziewczynę na ręce aportował się do swojego domu.

Po roku Patrycja White stała się panią Black.

Młody Syriusz Black



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz