sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 7 "Po nocy nastaje dzień"


Malfoy wraz z Zabinim i Nottem przechadzali się przy jeziorze gdy zobaczyli jak Level kopie White i krzyczy.
-...Zwykłym ślizogńskim ścierwem!-Chłopcy podbiegli do chłopaka odciągając go od dziewczyny.
Zabini uderzył chłopaka w twarz a ten uciekł w stronę Hogwartu.
Nott podszedł do dziewczyny która siedziała skulona pod drzewem i zasłaniała twarz rękami.Theodor odsunął ręce dziewczyny i przyjrzał się jej.
-Co się stało?-Zapytał.
-M-musiałam...musiałam...oni nie byli by bezpieczni-mówiła płacząc-Oni nie mogą się ze mną przyjaźnić...
-Ale kto?-Zapytał Malfoy klękając koło dziewczyny.
-Daniel,Jasper i Maks...Oni nie byliby ze mną bezpieczni-Powiedziała nie zastanawiając się wiele co mówi.
Chłopcy spojrzeli po sobie.
-Możesz wstać?-Zapytał Nott.
Patrycja spróbowała wstać ale poczuła w prawej kostce ból i musiała podtrzymać się Malfoya.
-Nie możesz-Powiedział Zabini co poirytowało dziewczynę i zaciskając zęby ruszyła do przodu z dumnie uniesioną głową.
Doszła do Hogwartu trzymając się za żebra i kulejąc na prawą nogę.
Idąc w stronę lochów zdążyła upaść dwa razy.
Była już blisko pokoju wspólnego gdy natrafiła na Snapa.
W pierwszej chwili nie zauważył że dziewczyna kuleje ale w drugiej spojrzał na nią i na jej zaciśniętą szczenkę
-Co się stało?-Zapytał.
-Przewróciłam się-Posłała mu słaby uśmiech.
-Level ją pobił-Patrycja usłyszała głos Malfoya.
-Jak to pobił?-Warknął Snape patrząc na dziewczynę.
-Lekko uderzył-Próbowała bronić gryfona.
-Lekko?Lekko?!-Zirytował się Zabini-Skopał cię tak że nie mogłaś wstać!
Snape osłupiały patrzył to na White to na chłopaków.
Nott podszedł do niej i złapał ręką za jej żebra na co ta zaskomlała z bólu.
-Wszyscy za mną!-Warknął Snape.
Usiedli w gabinecie Mistrza Eliksirów.
-Powiedz mi White po co to robisz?-Zapytał Snape.
-Oni muszą być bezpieczni profesorze.Nawet za cenę mojego szczęścia-rzekła smutno.
-Nie rozumiem-Powiedział Malfoy.
-Przemyślałam to...Ludzie będą chcieli zemścić się na mnie za to co robili moi rodzice-Powiedziała-Muszę ich chronić.Nie mogę pozwolić na to aby coś im się stało-Spojrzała na Snapa.
Severus przyglądał się dziewczynie z dziwnym przeczuciem że ona ma rację.
-Nie możesz tak!-Powiedział Nott.
-Przecież nikt ci nic nie zrobi-Powiedział Zabini.
-Ona ma rację-Powiedział Malfoy na co wszyscy spojrzeli na niego-Ma rację.Ludzi będą chcieli zemsty i choć to nie jej wina co robili jej rodzice inni czarodzieje będą chcieli zemsty-Patrycja spojrzała na chłopaka ze smutkiem-Była byś świetną przyjaciółką White.To widać.Obroniłaś Pottera i Weasleya choć znałaś ich krótko,ochroniłaś ich choć wcale nie musiałaś...Nie znam cię ale myślę że gdyby ktoś tylko postarał się dobrze słuchać poznałby cię-Powiedział czym zszokował wszystkich.
White patrzyła na wszystkich.
~Nie.Patrycja nie możesz się z nimi zaprzyjaźnić-Mówił cichy głosik w jej głowie-Musisz sprawić że cie znienawidzą.
Patrycja wzięła głęboki oddech i przywołała na twarz ironiczny uśmiech.
-A jednak jesteście idiotami-Powiedziała czym zszokowała wszystkich oprócz Snapa który przyglądał się jej z zagadkową miną-Uwierzyliście że jestem taką małą,bezbronną i słodką dziewczynką która chce ratować szlamy i nic nie wartych czarodziejów.Jesteście tak głupi że gdybym powiedziała że mój kuzyn to zajączek wielkanocny też byście uwierzyli- Powiedziała i wyszła z gabinetu.

Ruszyła w stronę PW Slytherinu lecz zatrzymał ją kpiący głos.
-Co robiłaś u Snapa że jesteś tak zmęczona?
-Spadaj Parkinson-Powiedziała stojąc dumnie wyprostowana choć ból który teraz odczuwała był niewyobrarzalny przy tej pozycji.
-Słuchaj...Możesz mi się zwierzyć chętnie poznam tajniki tego jak wprawiasz naszego opiekuna w dobry humor-Głos Pansy był przesiąknięty jadem.
Patrycja zacisnęła zęby.
-No dalej White...Mów jak było z naszym Tłustowłosym Dupkiem-W Patrycji się zagotowało.
Profesor Snape był osobą która pomogła jej wejść do świata magii a ta...ta...dziewucha śmie tak o nim mówić?!
Patrycja w ułamku sekundy znalazła się przy Parkinson i wbiła jej różdżkę w gardło.
-Słuchaj...Możesz obrażać mnie ale nie obrażaj profesora Snapa.Ten człowiek zasługuje na szacunek pod każdym względem-Wysyczała wściekła zapominają o bólu.
-Co?Lubi jak mówisz do niego per profesor?Podnieca go to?-Zaśmiała się szyderczo lecz  już nie tak pewnie.
W oczach White była żądza mordu która po chwili zmieniła się w zimną stal.
-Chcesz się przekonać Parkinson dlaczego moi rodzice byli w szeregach Voldemorta?Chcesz zobaczyć jakich zaklęć używali?-Dziewczyna nie znała żadnych czarno magicznych zaklęć ale musiała jakoś postraszyć tę dziunię.
W oczach Pansy pojawiło się przerażenie.
-N-nie p-proszę-Szepnęła cicho Parkinson.
Patrycja odsunęła się od dziewczyny i weszła do PW gdzie szybkim krokiem znalazła się w dormitorium dziewcząt.

Następnego dnia dziewczyna ubrana w czarne rurki i szarą koszulkę z napisem "I can do it",na to nałożyła szatę Slytherinu,wzięła książki i ruszyła do WS.

Usiadła na samym końcu stołu i zjadła jedną kanapkę po czym spojrzała na swój plan lekcji.
-Astronomia,Historia Magii,Opieka Nam Magicznymi Stworzeniami,Starożytne Runy,
Mugoloznawstwo,Obrona Przed Czarną Magią-Mruknęła.
Wpatrywała się w stół przez chwilę aż nie poczuła na sobie czyjegoś spojrzenia.
Rozejrzała się po sali i zauważyła że przyglądał jej się mężczyzna w turbanie.
Patrycja zmierzyła go zimnym spojrzeniem i wyszła z sali kierując się na astronomię.
Lekcje mijały jej spokojnie...aż do OPCM.
-Witam was jestem profesor Quirell-Powiedział mężczyzna w turbanie.
Patrycja usiadła w pierwszej ławce i spojrzała na mężczyznę-Będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią-Powiedział.
-To chyba oczywiste-Prychnęłam pod nosem.
-Mówiła pani coś panno...?
-White.Profesorze Quirell-Powiedziała a mężczyzna spojrzał na nią zszokowany na co uśmiechnęła się ironicznie.
-W jakim jesteś domu?-Zapytał na co pomachałam mu zielono srebrnym krawatem-Ach...no tak-Powiedział i spojrzał na klasę po czym odwrócił się.
Patrycja poczuła się słabo gdy mężczyzna się odwrócił,oparła się łokciami o ławkę i podparła głowę na dłoniach.Jej grzywka opadła jej na czoło.
-Stało się coś?Panno White?-Słyszała przytłumiony głos profesora.
Podniosła zamglone spojrzenie.
-Nie profesorze-Warknęła na co mężczyzna spojrzał na nią zdumiony.
-Dobrze dziś będziemy przerabiać czym są boginy-Powiedział.
Hermiona Granger podniosła rękę.
-Tak panno...?
-Granger sir
-Proszę mówić,panno Granger
-Bogin to jest to czego się najbardziej boimy-Powiedziała przemądrzałym tonem.
-Dobrze...podejdźcie tu-Powiedział i stanął przed wielką szafą-W środku jest bogin,zaklęcie którym unieszkodliwicie bogina jest zaklęcie Riddikulus,musicie wyobrazić sobie coś śmiesznego.
~Kulawe wytłumaczenie-warknęła dziewczyna w myślach.
Patrycja podeszła do profesora i powiedziała.
-Nie powinniśmy przerabiać tego dopiero w starszych klasach?-Zapytała na co profesor spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
-Wtedy też będziecie to przerabiać-Powiedział po czym zwrócił się do klasy-No to zaczynamy...Najpierw Longbottom potem Thomas potem Parkinson potem White-Zarządził a cała czwórka ustawiła się po kolei.

Neville podszedł do szafy a z jej środka wyszedł profesor Snape.
-Riddikulus-Powiedział Longbottom a profesor stał teraz w ubraniach jakiejś babci.Patrycja uśmiechnęła się pod nosem.
-Teraz Thomas-Powiedział Quirell.
Chłopak podszedł niepewnie a przed nim pojawił się ogromny pająk.
-Riddikulus!-Krzyknął a pają miał na nogach wrotki.
-Parkinson!-Powiedział Quirell.
Dziewczyna podeszła do szafy a przed nią pojawiła się...
-Ja?!-Warknęła Patrycja.
Jej kopia miała dzikie spojrzenie i była ubrana w czarne szaty.
-Riddikulus!-Powiedziała Pansy a Patrycja miała różowe włosy.
-Ha ha ha-Warknęła White i sama podeszła na miejsce Pansy.
Przed White pojawił się...
-Nie...-szepnęła i zaczęła się cofać-Nie ty...-warknęła
Otóż przed Patrycją z obrzydliwym uśmiechem stał Seth Werein.Stał tam trzymając nóż na gardle Daniela.
-Nie...po prostu świetny żart-syknęła pół wściekła pół przerażona dziewczyna-Riddikulus.
Teraz mężczyzna wyglądał jak pluszowy miś a nóż jak kwiatek.
Patrycja wzięła torbę i wybiegła z klasy.
Pobiegła na błonia,nad jezioro,upadła na kolana przed jeziorem i spojrzała w dal.
-Ty cholerny,nędzny ty...ty...-Dziewczyna nie potrafiła nic powiedzieć,pokręciła głową i zacisnęła zęby żeby nie krzyczeć z frustracji.
-Panno White?-Usłyszała głos dyrektora.
Dziewczyna wstała i otrzepała się z piasku.
-Witam profesorze Dumbledor-Powiedziała uprzejmie.
-Słyszałem o tym co miało miejsce na lekcji Obrony Przed Czarną Magią-Powiedział na co dziewczyna skrzywiła się.
-Taa to naprawdę smutne że ktoś kto na to zasługuje cierpi...prawda profesorze?-Zapytała ironicznie.
-Znam kogoś kto tak jak ty stracił wszystko przez jeden błąd...nie popełniaj tego błędu,nie chowaj się za maską...
-Maską profesorze?Nie.Nie maską a ratunkiem-Powiedziała i odwróciła się odchodząc.



1 komentarz: