sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 8 "Po nocy nastaje dzień"


Mijały miesiące a Patrycja coraz bardziej przyzwyczajona do samotności i swojej maski nie zauważyła nawet gdy jej wzrok zmieniał się w coraz bardziej pusty.

Właśnie trwał obiad w WS.
-Co za...-Zacisnął zęby Theodor patrząc na Patrycję która nic nie zjadła tylko czytała podręcznik od Eliksirów.
-Co jest Teo?-Zapytał Zabini.
-Spójrz na tę idiotkę-Warknął wskazując na White.
-No co?-Zdziwił się
Nott spojrzał na niego jak na idiotę.
-Nie widzisz że im dłużej ona jest bez tych idiotów z Gryffindoru tym jej spojrzenie jest takie...puste?-Zapytał Teo.
-Idiotów z Gryffindoru?-Zdziwił się Zabini a Nott miał ochotę zawyć z bezradności.
-Nottowi chodzi o Goldena,Levela i Lawrenca-Powiedział Malfoy.
-Czy choćby Potter i Weasleya-Warknął Nott.
Wszyscy spojrzeli na White potem na stół Gryffindoru.Jasper przyglądał się White.
-Lawrenc widzi co się z nią dzieje ale nie reaguje-Nott walnął pięścią w stół.


Patrycja wstała od stołu i wyszła z WS.
Szła korytarzami gdy ktoś wepchnął ją do pustej klasy.
Stanęła na środku klasy i rozejrzała się po niej.
Przed nią stał Jasper.
-Czego chcesz?-Warknęła
-Pomocy-Powiedział czym zbił dziewczynę z tropu.
-Pomocy?
-Tak...Chciałbym cię prosić abyś uratowała Daniela-Patrycja patrzyła w szoku na chłopaka.
-Co?Dlaczego nie ty przecież jesteś starszy.
-Ostatnio Daniel dostał w pysk za to że pobił się z jednym ze ślizgonów...Nazywa się Dimitrij Soft  no i teraz Soft gdy tylko go widzi chce go pobić.Ja nie mogę-Kulawo wytłumaczył.
-I co mam z tym wspólnego?-Zapytał dziewczyna.
-Chciałbym abyś uratowała Daniela!On za chwilę będzie się bił z Softem na błoniach a to jasne jak słonce że przegra!Soft go zabije!-Krzyknął Jasper.
-Daniel-Szepnęła dziewczyna i z żądzą mordu wybiegła z klasy.
Biegła przez korytarze z różdżką w ręku.
Wybiegła na błonia gdzie trwał pojedynek,Daniel wyraźnie przegrywał.
-Sectumsempra!-Krzyknął Soft.
Patrycja w ostatnim momencie wbiegła przed zszokowanego Daniela.
-Protego!Expelliarmus!-Krzyknęła a Soft poleciał dwa metry do tyłu-Ktoś jeszcze ma coś do Daniela!?-Krzyknęła wściekła patrząc na tłum który zebrał się wokół-Nie?!To wypad!
Spojrzała wściekła na Goldena który patrzył teraz zdumiony na dziewczynę.
-Ty skończony idioto!Ty kretynie jeden!Tak ci śpieszno do piachu?!-Krzyczała na niego wściekła-Ja cie zabije kretynie skończony!-Krzyknęła.
Spojrzała jeszcze na niego wściekle i ruszyła w stronę szkoły.
~I coś zrobiła idiotko?!-Krzyczały jej myśli-Teraz on jest narażony na niebezpieczeństwo!Tego chciałaś?!
Zatrzymała ją czyjaś ręka na jej nadgarstku.
-Choć ze mną do Hogsmade jutro-Powiedział Daniel.
-Nie będziesz ze mną bezpieczny-Szepnęła nie odwracając się.
-Będę-Powiedział-Nic się nie stanie.Obiecuję-Powiedział.
Patrycja spojrzała mu w oczy i popełniła głęboki błąd.
-Obiecujesz?-Powiedziała z lekkim uśmiechem
-Obiecuję-Przysiągł.

Następnego dnia Patrycji cudem udało się załatwić u dyrektora przepustkę.
-Idziemy?-Zapytała nieśmiało się uśmiechając.
-Idziemy-Odpowiedział Daniel.
Ramię w ramię ruszyli w stronę Hogsmade.
Dwójka przyjaciół bawiła się znakomicie aż do czasu.
-Słuchaj Daniel może przejdziemy się na lody?-Zapytała.
-Oczywiście panno White-Powiedział parodiując głos profesora Quirella.
Dziewczyna zaśmiała się.
-Kto pierwszy!-Krzyknęła i z uśmiechem pobiegła w stronę lodziarni.
Daniel był kilka metrów za Patrycją.
-Przegrasz Golden-Zaśmiała się.
-Chyba śnisz White!-Krzyknął ze śmiechem.
Wszystko działo się w ułamku sekundy.
Jakiś mężczyzna spojrzał na White.
Mężczyzna wyciąga różdżkę i celuje w Daniela.
Patrycja i Daniel zatrzymują się gwałtownie widząc to.
Dziewczyna jest kilka metrów dalej.
-Zemsta jest słodka!-Krzyczy mężczyzna.
Dziewczyna biegnie w stronę Daniela.
-Avada Kedavra-Krzyczy mężczyzna.
-Nie!-Krzyczy dziewczyna.
Nie zdążyła...Nie dobiegła...Nie ochroniła go.
-Daniel!-Potrząsa martwym chłopakiem-Daniel błagam!Wstań!Proszę wstań!-Przytula chłopaka do siebie i płacze-Obiecałeś!Obiecałeś że nic się nie stanie!Ty cholerny dupku obiecałeś!-Krzyczy zrozpaczona-Daniel...błagam...wstań-Szepczę do niego przytulając go.
Przy dziewczynie znaleźli się nauczyciele i aurorzy.
-Panno White-Profesor McGonagall położyła jej dłoń na ramieniu.
Przeraźliwie zrozpaczone oczy patrzą na profesorkę.
-Niech pani go uratuję!Niech pani go obudzi!-Krzyczy dziewczyna.
-On nie żyje...-Mówi cicho kobieta.
-To nie prawda!-Dziewczyna jeszcze mocniej tuli do siebie ciało chłopaka-On tylko śpi...-szepcze dziewczyna-...Przecież mi obiecał że nic mu się nie stanie.
Wszyscy patrzą na tę scenę ze smutkiem.
-On nie żyje-Mówi zimno auror na co dziewczyna zaczyna śmiać się histerycznie.
Dziewczyna wstaje i biegnie w stronę Hogwartu.

Wchodząc do Hogwartu zalewa się jeszcze większym szlochem.
Chodziła po korytarzach nie bacząc na to że łzy spływają jej po policzkach.
Miała to gdzieś.
Chodziła tak przez trzy godziny aż na jej drodze nie stanął Lawrence.
-Czego chcesz?-Zapytała patrząc na niego załamana.
-Co się stało?-Zapytał zdziwiony.
-Zabili go!Obiecał że nic mu się nie stanie!Obiecał!-Zaśmiała się histerycznie-To była chwila...-Mówi-...Biegliśmy roześmiani a po chwili jakiś mężczyzna rzucił Avadę na Daniela!Ale przecież OBIECAŁ!Obiecał że nic mu się nie stanie-Dziewczyna upadła na kolana a osłupiały Jasper przytulił ją do siebie,samotna łza spłynęła po jego policzku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz